Tajne / Poufne

avatar BikeBlog PaVLo z pięknego miasta Dąbrowa Górnicza. Przejechałem od 2010 roku 142446.81 kilometrów w tym 7747.58 w terenie. Śmigam z dużo większą średnią niż 25.74 km/h i budzę tym respekt :D.
Więcej o mnie TUTAJ.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Flag Counter

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pawelm4.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane z trasy:
Dystans:41.55 km
W czasie: 02:32 h
Ze średnią: 16.40 km/h
Max speed: 68.87 km/h
W terenie: 41.55 km
Temperatura: 29.0
HR max: (%)
HR avg: ( %)
Podjazdy: 1840 m
Kalorie: kcal

Bike Maraton - Wisła (męczarnia w upale)

Sobota, 7 czerwca 2014 · dodano: 07.06.2014 | Komentarze 1


(Aby powiększyć kliknij PPM - Otwórz lub Pokaż)


Dzisiaj pogoda zapowiadała się rewelacyjnie mimo, że deszcz nie ominął Beskidów. Temperatura też miała być ponad 25 stopni, więc bardzo podobnie co rok temu, więc można było porównać końcowe wyniki. Po rozpakowaniu rowerów przejechaliśmy na miejsce startu, a jadąc patrzyłem kto przyjechał i jak zauważyłem dużą grupę JBG-2 to zrozumiałem, że dzisiaj będzie bardzo trudno utrzymać dobrą pozycję. Stojąc w pierwszym sektorze usłyszałem jak owa grupa rozmawiała i zrozumiałem, że kilka osób może pojechać na moim dystansie co znaczyło duża stratę czasową :).

Start jak zwykle o 11 i przez jakiś kilometr pilotowany więc tempo było w miarę spokojne, ale wystarczył pierwszy lekki podjazd i już cały peleton zaczął się rozciągać. Zaczęła się walka na pierwszym bardzo ciężkim podjeździe pod Trzy Kopce (810m n.p.m.) Często trzeba było wrzucać najlżejsze przełożenia bo pochylenie podjazdu było duże aż podrywało przednie koło. Postanowiłem pojechać tutaj lżej, więc czołówka szybko uciekła, ale przeglądając wcześniej mapę wiedziałem, że takich mocnych podjazdów będzie kilka, więc bez sensu było się wypruć na pierwszym. Po 6km męczarni z tym niesamowitym podjazdem w prażącym słońcu czekał nas pierwszy zjazd, ale nie dało się na nim odpocząć, bo trzeba było mocno trzymać kierownicę i uważać aby nie wypaść z trasy lub złapać kapcia. Czułem, że mam dość jazdy, piłem regularnie z bidonu aby zaspokoić pragnienie i nie odwodnić się. 

Po zjeździe i kawałku prostej i chwilowym odpoczynku znajdował się pierwszy bufet. Dojeżdżając do rozjazdu Mega/Mimi przez myśl przeszło mi czy nie zjechać na ten krótszy bo byłem tak mocno zmęczony ale szybko wybiłem to sobie z głowy bo nie po to walczę o generalkę w Mega aby sobie mini jeździć :).  Mini uciekało w prawo a w lewo jechał dystans Mega, nie pamiętałem tego odcinka i trochę zaskoczyła mnie ścianka z płyt i asfaltu która wydawała się nie mieć końca ... to był podjazd pod Kotarz (985m n.p.m.), czyli jeszcze trudniejszy ... szkoda, ze mój rower dość sporo waży (~11kg) bo w połączeniu ze mną na pokładzie daje już niezłą wagę i ciężko mi się podjeżdża :). 



Potwornie zmęczony dojechałem do drugiego bufetu (~12km) ale skorzystałem tylko z kubeczka z wodą i pojechałem dalej z myślą, że to co mam w bidonie musi starczyć aż do 26km, czyli ostatniego bufetu na trasie. Po bufecie czekał jeszcze dwu kilometrowy stromy podjazd i w końcu w dół. Tutaj pierwszy raz przekroczyłem prędkość 60km/h, ale trzeba było bardzo uważać aby nie wypaść z trasy i wpakować się w jakiś pojazd bo zjazd był dość kręty, że nie widać było co jest za zakrętem. Po zjechaniu praktycznie do poziomu z jakiego startowaliśmy czekał znów podjazd, ale to już teren z mokrym podłożem gdzie zdarzało się, że trzeba było zejść z roweru i niestety podejść. Zjazdy były coraz trudniejsze i nie dawały możliwości odpoczynku bo trzeba było cały czas stać na pedałach i mocno trzymać kierownicę.  Gdzieś na 18 kilometrze doszła mnie bardzo mocna zawodniczka Karolina Kozela, ktora nieco uciekała mi na podjazdach, ale przeganiałem ją na zjazdach robiąc sobie chwilowo przewagę bo znów na podjeździe miałem ją za sobą.

Ostatni bufet znajdował się na 26km, ale mając doświadczenie wiedziałem, że będzie dalej i ten okazał się być dopiero na 29km i na nim musiałem zatankować bidon bo trzeba było się przyszykować na ostatni długi podjazd zaczynający się szutrem a po około dwóch kilometrach (chyba) skręcało się w prawo i znów ostro pod górę, gdzie ujechałem może ze 200 metrów po czym zszedłem z roweru bo nie dałem rady tego podjechać, zresztą jak większość, bo ktoś tam próbował podjeżdżać, ale w ostateczności również schodził. Wcześniej wspomniałem o Karolinie Kozeli, z którą miałem przyjemność rywalizować tasując się na podjazdach i zjazdach i w sumie trwało to aż do około 30 kilometra gdzie na jednym ze zjazdów gdzieś jej odjechałem i potem już nie widziałem. Właśnie w okolicach 30km poczułem, że wracają siły i postanowiłem to wykorzystać nieco mocniej dokręcając na podjeździe pod Orłową (813m n.p.m). Na 36 kilometrze był rozjazd Mega/Giga, ja wiadomo na Mega, pomyślałem, że pewnie mój dystans zaraz zacznie zjazd, ale przeliczyłem się bo czekał nas jeszcze długi kilkukilometrowy podjazd gdzie udało mi się jakimś cudem wyprzedzić kilku zawodników. Po rozjeździe dołączał się dystans Mini, w oddali zobaczyłem, że jedzie kilka osób z tego dystansu (można poznać) a wiedziałem ,żę za chwilę czeka nas upragniony ostatni zjazd do mety. Wiedziałem, że jeśli ich nie przegonię to będa mnie blokować na zjeździe, więc zacisnąłem zęby i dogoniłem ich i chwilę przed zjazdem przeszedłem na przód i już spokojnie zjeżdżałem kamienistą drogą aż do bardzo szybkiego asfaltu. Około 12km przed metą czekał nas jeszcze jeden techniczny zjazd i tutaj niestety miałem kilka idących osób z Mini i dogoniłem tez dwie osoby z Mega, jednak jednego z powodu defektu, ale takie są te zawody, nikt tu się nie zatrzyma bo ktoś kto przed nim jechał powinien tak dokończyć zawody. Po wyjechaniu z terenu zobaczyłem tabliczkę 1km do Mety ale nie szło przyspieszyć bo droga schodziła ostro w dół a był to teren zamieszkały, więc wolałem nie wpakować się w jakieś auto.



Od mety dzieliło mnie mniej niż 500m sił brak ale jakoś kręciłem mocno i momentami czułem łapiący skurcz w prawej łydce, na metę wpadłem kręcąc na stojąco z czasem 2:32:47. Wynik gorszy o 2 minuty do zeszłorocznego, więc forma podobna, ale po wynikach szczęka mi opadła. Rok temu byłem tu 7 w M3 a dzisiaj dopiero 19 ... ehhh szkoda gadać, ale od początku ciężko mi się jechało, więc mogę przyjąć ten wynik za niezły.
Kategoria Zawody



Komentarze
tommyrs
| 17:49 niedziela, 8 czerwca 2014 | linkuj Coś jest w tej trasie, że zawsze mocno daje popalić, konkurencja dzisiaj straszna. Szkoda, że zawodowcy zabierają nam amatorom punkty.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa chlud
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]