Tajne / Poufne

avatar BikeBlog PaVLo z pięknego miasta Dąbrowa Górnicza. Przejechałem od 2010 roku 142446.81 kilometrów w tym 7747.58 w terenie. Śmigam z dużo większą średnią niż 25.74 km/h i budzę tym respekt :D.
Więcej o mnie TUTAJ.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Flag Counter

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pawelm4.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane z trasy:
Dystans:57.22 km
W czasie: 02:34 h
Ze średnią: 22.29 km/h
Max speed: 53.66 km/h
W terenie: 57.22 km
Temperatura: 30.0
HR max: 187 (100%)
HR avg: 168 ( 89%)
Podjazdy: 1398 m
Kalorie: 2416 kcal

Bike Maraton Jelenia Góra

Niedziela, 11 września 2016 · dodano: 12.09.2016 | Komentarze 1

Wyruszyłem w trasę koło 6 rano. Od rana temperatura systematycznie rosła i już po godzinie jazdy pokazało się 20st. Na miejsce przyjechałem koło 9 i już miałem problem ze znalezieniem miejsca do parkowania, aż wyczaiłem jakiś zaułek w ocznej drodze do posesji. Rozpakowanie i ubranie zajęło chwilę i pojechałem do biura po pakiet i rozejrzeć się za znajomymi. Wiedziałem, że miejsce startu jest gdzie indziej i już po godzinie 10 postanowiłem go poszukać. Niestety nie było kompletnie żadnych oznaczeń gdzie i jak dojechać, więc jechałem za innymi lub pytałem ludzi czy wiedzą gdzie jest rynek. 

Powiem szczerze, że centrum i okolice rynku są bardzo klimatyczne pełne ładnie utrzymanych kamienic, zakamarków i licznych uliczek. W końcu udało się znaleźć miejsce startu gdzie spotkałem znajomych ze swojej i konkurencyjnych drużyn. Czas szybko upływał, więc udałem się do sektora a że równocześnie rozgrywały się mistrzostwa UCI to musiałem iść aż do czwartego z kolei, który był za razem pierwszym dla zawodników BM.

Z nieba lał się już żar, wiec wybrałem zacieniona część sektora, gdzie przyszło mi stać niemal pół godziny. Start opóźnił się o lekko 12 minut bo najpierw startowały pierwsze sektory UCI. W końcu mój i już na początku nie obyło się bez problemów bo szeroko ustawieni zawodnicy musieli przejechać wąską bramą i o mało tak nie leżałem. Potem było nieco szerzej ale na przód przepychali się jacyś mistrzowie pierwszej prostej, wiec robiło się niebezpiecznie i długo na upadki nie czekaliśmy. Już po kilku kilometrach szeroka droga zwężała się do drogi dla rowerów, gdzie było na tyle wąsko, że bezpiecznie mieściły się tylko dwa do trzech rowerów, więc były i pierwsze gleby. Na szczęście udało się to ominąć bez strat, ale mało brakowało. Jechaliśmy takimi asfaltami chyba z 10km, potem szutry i jakieś łąki, gdzie miejsca było dla dwóch lub jednego roweru, wiec kolejne upadki i akurat przy jednym zrobił się zator, ale jakoś udało mi się przecisnąć i pogoniłem za czołówką. Stawka się rozciągnęła ale nie na tyle aby tracić z widoku kogoś z przodu lub tyłu. Powoli zaczynały się podjazdy a że przez pierwsze 17km tempo było bardzo szybkie (35-44km/h) przy tym coraz bardziej lejącym się żarem z nieba, to i sił zaczynało trochę brakować. Pierwszy bufet ominąłem, ale nie specjalnie bo ten stolik czy co tam było nie przypominało bufetu tylko jakiś mały piknik, więc nawet nie wiedziałem, że to on o.0 .

Chyba koło 22km z leśnego podjazdu trasa skręciła w lewo na asfalt, popatrzyłem przed siebie,  a raczej w górę, bo oto czekał nas najmocniejszy podjazd pod Łopatę. Biegi szybko się skończyły a trzeba było piąć się pod tą stromiznę. Tym razem org postanowił skrócić nam męczarnię wspinaczki pod sam szczyt i przed końcem odbiliśmy w lewo na zjazd. Zjazd był techniczny i trzeba było uważać na skałki i korzenie. Po chwili znów podjazd i znów zjazd, taki interwał, aż do 27km i bufetu, gdzie mimo świadomości, że rywale uciekną zatrzymałem się i dopełniłem bidon wodą. Niektóre podjazdy prowadziły łąkami lub szutrami na otwartych przestrzeniach co przy tym upale dawało dodatkowo w kość, więc woda w bidonie szybko ubywała.

Z mapki zapamiętałem, że około 32km zaczynało się więcej zjazdów i tylko kilka podjazdów, więc to był moment na odpoczynek przed dalszą częścią trasy. Kilka zjazdów było na prawdę trudnych i tylko dzięki porządnej przedniej oponie wychodziłem cało z momentów, gdzie bym leżał co najmniej potłuczony. Jeden moment zapamiętam na długo gdzie przy szybkim zjeździe nagle wpadłem na skałki i chcąc się ratować pojechałem po lewej stronie po stromej skarpie, z której gdyby nie ta przednia opona to bym spadł wprost na te kamienie ... gdzieś dalej był znów odcinek między kamieniami i korzeniami i nagle pojawiały się głębokie uskoki i tutaj koło 29" ratowało przed takimi lotami, że zanim bym upadł to bym obejrzał zachód słońca :D. No ale nie z takich opałów się wychodziło w tym roku na Bike Adventure, więc to był tylko dobry zastrzyk adrenaliny, który przydawał się skupić na kolejnych metrach zjazdów. 

Przed ostatnim bufetem dogoniłem kilka osób, ale też kilka uciekało, jednak upał był okropny i zatrzymałem się aby napełnić bidon tym razem izotonikiem a że obsługa była  nie przygotowana do napełniania bidonów to zacząłem nalewać z kubeczków ... Przede mną w oddali był Mateusz Zoń i w sumie szybko go dogoniłem na podjeździe i próbowałem uciekać, ale zobaczyłem, że siada na koło i przez kilka kilometrów nie daje zmiany. Jak już ją wymuszałem to zwalniał tak, że nie szło się ścigać, więc znów wychodziłem na przód i dokręcałem tempo. Koło 45km był jakiś dodatkowy bufet i tutaj tak przyspieszyłem, że ledwo na zakręcie się wyrobiłem, ale Zoń też, więc zrozumiałem, że tylko ściemnia i che się dowieźć na kole do mety. Jechałem równo, ale siedział na kole, znów wymuszałem zmianę i trochę pojechał tym ślimaczym tempem a ja znów dokręcałem aż w końcu olałem go i jechałem swoim szybkim tempem. Przed końcem puściłem go przodem przed fajnymi krótkimi terenowymi podjazdami, ale nie sądziłem, że to już chwila przed metą i jak wpadliśmy na końcowe metry to przyspieszył a ja za nim, jednak nie udało się go dogonić i straciłem jedno miejsce o 1 sekundę !.

Cóż takie są zawody i nie raz przegrywało się dobrą pozycję o sekundy, tym razem 4 miejsce w M3. Ostatecznie ten morderczy wyścig ukończyłem jako 5 w M3 i 13 Open Mega z czasem 2:34:31 bez żadnych upadków i defektów a z tego co sam widziałem i też usłyszałem, to trochę ich było.

1. 0% - 0:00:36
2. 3% - 0:04:35
4. 34% - 0:51:37
5. 63% - 1:36:49


Kategoria Zawody



Komentarze
Tofik83 | 11:23 środa, 14 września 2016 | linkuj Cóż napisać... gratulacje, kolejny kosmiczny wynik :) !!!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa szakr
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]