Tajne / Poufne

avatar BikeBlog PaVLo z pięknego miasta Dąbrowa Górnicza. Przejechałem od 2010 roku 142446.81 kilometrów w tym 7747.58 w terenie. Śmigam z dużo większą średnią niż 25.74 km/h i budzę tym respekt :D.
Więcej o mnie TUTAJ.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Flag Counter

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pawelm4.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane z trasy:
Dystans:47.96 km
W czasie: 02:32 h
Ze średnią: 18.93 km/h
Max speed: 53.10 km/h
W terenie: 47.96 km
Temperatura: 32.0
HR max: 182 ( 97%)
HR avg: 167 ( 89%)
Podjazdy: 1278 m
Kalorie: 2374 kcal

Crossmaraton Piekoszów 3 Open FAN i kolejne 1 miejsce w M3 ! :)

Niedziela, 4 czerwca 2017 · dodano: 05.06.2017 | Komentarze 3

Kolejny udany start w Mtbcross Maraton, ale tym razem w takim upale że aż mi się przypomniała Wisła z zeszłych lat. Na początku mały fail bo nie było mnie na liście pierwszego sektora, więc grzecznie udałem się obstawiać tyły razem z Sebastianem :), w końcu będzie 49km okazji do wyprzedzenia, więc nie marudziłem. Słońce przebijało się przez cienką warstwę chmur, a na liczniku temperatura pokazywała ponad 31st. Spiker ogłosił, że start opóźni się o 5 minut ponieważ parę kilometrów po starcie, trasa przecinała linię kolejową z rogatkami. Sektory zostały połączone i byłem już tylko 20 metrów od czołówki. Start był ostry, trzeba było uważać, bo po kilkuset metrach był odcinek bardzo piaszczysty. Opłaciło się zrobić rekonesans bo wiedziałem jak go pojechać, chociaż i tak końcówkę wjechałem na sam środek, bo zrobił się zator. Potem wpadliśmy na asfalt i tutaj spotkałem Roberta, więc już byłem bliżej czołówki.Potem trochę szutrów i w końcu dojechaliśmy do przejazdu kolejowego, a tu rogatki się zamykają 0.o , miałem już się zatrzymać, ale zostały zablokowane w połowie i jakoś udał się szybko przejechać, a po drugiej stronie Policja na motorach ;). No cóż, udało się ... .

Po chwili znów szutry i po może dwóch minutach widziałem pędzący pociąg, więc na pewno ktoś nie zdążył przejechać. Ktoś z czołówki tutaj przesadził i go przepięknie podcięło na łuku i wpadł do rowu, widocznie za mało doświadczenia w jeździe po szutrach ;).
Tempo szaleńcze, bo starałem się dogonić uciekinierów, co kosztowało mnie dużo sił, zwłaszcza, że były długie asfalty pod wiatr. Nogi robił się miękkie co nie wróżyło szans na dobrą pozycję. Starałem się jednak nie odpuszczać i po jakiś 9km byłem już 8 lub 9 Open.

Postanowiłem odpocząć na tej pozycji, i odzyskać trochę sił. Nie powiem, że miałem ochotę na walkę bo ten upał to nie moje klimaty. Ale powoli zbliżałem się do uciekinierów, ale byli szybcy czasem mi uciekali. Na około 22km był drugi bufet, a zjeżdżało się do niego po takiej stromej i pod kątem, kamienistej skarpie, że wybrałem najgorszą opcję i pojechałem lewą częścią, gdzie pod koniec była jeszcze stromsza ściana, a na końcu betonowa rynna. Nie wiem jak udało mi się to pokonać, ale aż coś strzeliło jak próbowało ją wybrać, byłem w szoku, że się udało i rama to wytrzymała. Na bufecie zatankowałem już suchy bidon i pojechałem gonić uciekiniera.Nie pamiętam, który to był kilometr, ale nagle trasa połączyła się z zawodnikami Family i tak przez ładnych parę kilometrów trzeba było razem z nimi jechać i próbować wyprzedzać, do tego na przeskakiwaniu przez jakieś koleiny nie zredukowałem blatu i złapał mnie skurcz w lewej łydce. Zrobiło się nieciekawie, bo to nawet nie połowa trasy była, a ja już mam kontuzję. Próbowałem to jakoś rozpracować, ale cały czas były jakieś podjazdy, więc testowałem różne sposoby na to. W końcu dogoniłem zawodnika, ale on był z M1, więc nie zagrażał mojej kategorii, a jakoś Open w tym dniu spadło na drugi plan. Koło 24km z przodu pojawił się jakiś zawodnik ... koszulka jakaś znajoma, ale dopiero jak nasza dwójka go dogoniła, poznałem, że to rywal z mojej kategorii, któremu urwałem pierwsze miejsce w Miedzianej Górze, na kilkaset metrów przed metą. Dość szybko go doszliśmy na jakimś podjeździe.

To był kluczowy moment wyścigu, bo od tego miejsca zaczął się techniczny zjazd, a że byłem z przodu to poszedłem jak dzik nie patrząc się za siebie, potem kilka podjazdów i w końcu popatrzyłem za siebie i nikogo nie było. Ale było to za mało aby odetchnąć, więc musiałem jechać szybko, ale nie zapominając o nawodnieniu, aby skurcze mnie nie wykończyły. Od 25 km zaczęły się naprawdę strome podjazdy, jeden jak na niego popatrzyłem, to aż mi się nogi ugięły, ale zacisnąłem zęby, zredukowałem na najlżejszy bieg i mimo potwornego zmęczenia dałem radę go podjechać. Pomyślcie, że takich podjazdów na Bike Maraton zdarza się co najwyżej dwa na edycji (Wisła to wyjątek), a tutaj było ich tyle, że nie zawsze dawałem radę i musiałem dwa razy zejść i podprowadzić rower :). Przed jedną taką ścianką w lesie widziałem prowadzącą dwójkę z Cyclo Trener. Nie dowierzałem, bo kilkanaście minut wcześniej ktoś z kibiców krzyknął, że mamy stratę +3 minuty (zanim uciekłem z grupki). Nie łudziłem się, że ich dogonię, bo znam kilka osób z tej drużyny i są na prawdę dobrzy.

Czasem doganiałem kogoś z długiego dystansu, najpierw Ania Wajzer, a potem Paweł Pabich oraz innych zawodników. Koło 37km był znów bufet, wspólny z 22km. Mimo, że do mety zostało już 12km, to postanowiłem się zatrzymać i napełnić bidon. Po bufecie i krótkim zjeździe, trasa skręcała ostro w lewo, że o mało się nie wyrobiłem i pod górę ... ileż jeszcze tych podjazdów ... ?. Zrobiłem go z siodła, ale chwilami było stromo .. nie wiem skąd ja mam siły w taką pogodę na takie mordercze kawałki. Z ciekawości przełączyłem licznik na przewyższenia i moim oczom okazało się 1220m !, no drodzy, ale miało być 1100, więc już zacząłem się bać ostatnich kilometrów. Jednak po wspięciu na szczyt było więcej jazdy w dół. Zrobiło się bardziej płasko, ale to oznaczało, że pogoń może przyspieszyć, a wiadomo, że współpraca nawet dwóch zawodników może skasować samotną ucieczkę.

Niestety ostatnie 10km to mordowanie po polach i łąkach, a kulminacją była długa jazda wzdłuż torów, wąską ścieżką po kocich łbach oraz zaorane, porośnięte trawą pole (kartoflisko). Przyznam, się że kląłem jak szewc, bo po tym normalnie jechać się nie dało, tak trzęsło i wybijało z rytmu, że ciężko było utrzymać prędkość wyższą niż 20km/h. Tak było niemal do samej mety, bo końcówka to ten sam kawałek co po starcie. Sił już nie miałem tym razem, i na wpół przytomny wpadłem na upragnioną metę po 2,5 godzinach męczarni w tym upale i duchocie.

Po zjeździe pod bufet pogratulowałem 1 i 2 Open Fan z Cyclo Trener, zamieniliśmy kilka zdań i porównaliśmy kilka danych z trasy (przewyższeń niemal 1300m ! na niecałych 49km) i udałem się do auta, które akurat miałem kilkadziesiąt metrów od startu. Na telefonie jeszcze żadnego wyniku, więc trochę się ogarnąłem. Po chwili sygnał sms i jest jakiś wynik, patrzę i nie wierzę, powtórka z Miedzianej ... Open 3 i 1 w Kategorii M3.

Kategoria Zawody



Komentarze
pawelm4
| 16:25 środa, 21 czerwca 2017 | linkuj Edytowałem :)
Dzięki za przypomnienie, zdjęć jest mało, ale parę wrzuciłem na mój profil FB

https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1372538226158354&id=100002065681143
Tofik83 | 07:36 wtorek, 20 czerwca 2017 | linkuj Aha, i gdzie zdjecia i druga czesc opisu? ;)
Tofik83
| 18:29 poniedziałek, 19 czerwca 2017 | linkuj Gratulacje po raz kolejny!! był zjazd Ś.P. Marka Galińskiego? - to tam rok temu okazało się, że nie umiem fruwać ;)
P.S. w tamtym roku start przełożyli o kilka minut ze względu na pociąg, w tym roku może im się zapomniało...
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa emzna
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]