Tajne / Poufne

avatar BikeBlog PaVLo z pięknego miasta Dąbrowa Górnicza. Przejechałem od 2010 roku 137727.21 kilometrów w tym 7747.58 w terenie. Śmigam z dużo większą średnią niż 25.66 km/h i budzę tym respekt :D.
Więcej o mnie TUTAJ.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Flag Counter

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pawelm4.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane z trasy:
Dystans:44.40 km
W czasie: 02:28 h
Ze średnią: 18.00 km/h
Max speed: 56.09 km/h
W terenie: 44.40 km
Temperatura: 10.0
HR max: 168 ( 89%)
HR avg: 158 ( 84%)
Podjazdy: 1624 m
Kalorie: 2065 kcal

BM Ludwikowice Kłodzkie Open Mega 9 i 3 w M3 !

Sobota, 17 czerwca 2017 · dodano: 21.06.2017 | Komentarze 0

Niestety po jednym małym upadku przestawił mi się magnez na kole i z całej trasy nie policzyło mi jakichś ostatnich 3km.

Bike Maraton Ludwikowice Kłodzkie i kolejne pudło.
Tym razem po ciężkiej walce w bardzo trudnych warunkach udało się wywalczyć 3 miejsce.
Przydało się zrobienie na rozgrzewce dwa razy pierwszego podjazdu, bo uda za pierwszym mocno paliły, ale drugi szedł już lepiej.
Początek trasy dosyć łatwy ale kondycyjnie wymagający, czyli długie szutrowe podjazdy i kilka zjazdów. Na około 9km wpadłem do jakiegoś dołka i musiałem się wypiąć i w tym momencie poczułem skurcz w prawym udzie ... takie coś dawno mi się nie zdarzyło, ale to może przez niską temperaturę przez co mięśnie nie mogły się rozgrzać.No cóż, tak to ja nie skończę, więc wrzuciłem większą kadencję i próbowałem to rozpracować. Nie było łatwo bo oto zaczął się najdłuższy na trasie podjazd, niemal 6km ciągłego wdrapywania się pod Małą Sowę. Początkowo szutrami z grubszego kamienia a potem już po korzeniach i kamieniach. Deszczyk ochoczo kropi a okulary zaczynają parować. Zaczyna się zjazd i to nie byle jaki bo w tych warunkach bardzo wymagający. Kamienie, korzenie i wszystko co jest w górach. Zjazd jest krótki, ale na prawdę ciekawy. Po chwili mamy znów podjazd, ale tym razem pod Wielką Sowę, spokojnie ale cały czas trzeba kręcić.
Szczyt na ponad 1000 m.n.p.m i temperatura w granicach +7st to nie jest marzenie na zawodach, ale to w końcu MTB i jedzie się w takich warunkach jakie są i nie marudzi. Zjazd z tej góry to już prawdziwie techniczne odcinki gdzie trzeba było trzymać mocno kierownicę bo z kamieni wpadało się w korzenie a z nich czasem na jakieś gałęzie, tak śliskie, że aż podcinały przednie koło i trzeba bylo starsznie na to uważać. Najlepszy był odcinek przypominający bardziej jazdę po wyschniętym potoku niż jakimś pieszym szlaku, czyli duże otoczaki i inne kamienie :).

Na tym zjeździe było dużu turystów, więc i było kibicowanie i szok, że ktoś tutaj rowerem się zapuszcza (usłyszałem glosy przerażenia i szacunku ;) ), co mnei trochę ponosiło i pozwalałem sobie puszczać heble i pędzić efektownie w dół. Zjazd miał w sumie jakieś 5km, ręce traciły czucie aż przeklnąłem głośno mówiąc, kiedy ten koszmar w końcu się skończy :). No skończył się ale odpocząć nie dali bo znów był podjazd i to z powrotem pod Wielką Sowę, ale tak jakby po jej zboczu. Po osiągnięciu szczytu tego podjazdu zaserwowano nam zjazd po wysokiej trawie, polożonej przez jakieś duże opady, a pod tą trawkę skrywały się takie pułapki, że dwa razy o mało nie skończyła się moja jazda wypadkiem. Raz tak mi podcięło tył, że stanąłem w jednej chwili pod prąd na stromym zjeździe, chwilę dalej było lepiej, ale musiałem się wypiąć aby ratować się przed lotem przez kierownicę. Takich pułepek to ja nie pamiętam aby były na jakiejś trasie, to był koszmar i to dla wielu zawodników.

Rozjazd Mega/Giga był na jakimś 35km, na szczęście my jechalismy dalej w dół ... ale co z tego, jak za chwilę zaczął się kolejny podjazd, ta kstromy, że zrobiłem go w połowie, a resztę z buta, bo była to jazda jakąś łąką po trawie i glinie, ale gddzieś w polowie dalo się wskoczyć na rower i dalej jechać. Fajna była to zabawa bo cały czas tylna opona ślizgała się i walczyłem z trakcją. Trasa w pewnym monencie była poprowadzona tym samym odcienkiem, tylko tym razem jechało się pod prąd, były to głównie asfaltowe łączniki, ale nie dało się na nich rozpędzić bo deszcz bardzo je zmoczył i lekkie naciśniecię tylnego hamulca powodowało uślizg opony, więc sobie odpuściłem, bo nie warto było ryzykować, zwłaszcza, jak zakręty były ostre i pod pochyłe. do mety coraz mniej, ale z mapki zapamiętałem, ż gdzie koło 39 czy 43 km zacyznały się zjazdy.

Ku mojemu zdziwieniu licznik coś zaczał wariować, i to na podjeździe, wypiałem go i przetarłem wodę z podstawki, ale nie pomogło, więc podejrzenie padło na czujnik, ale ten był ok ... magnes. Obejrzałem sięza siebie, ale nikogo nie bylo, więc jak tylko nadarzyła się okazja to zatrzymałem się i na szybko starałem się poprawić go, ale pomogło na chwile i znów przestawał pokazywać dane. Po kilku kilometrach znów się zatrzymałem i poprawiłem go na dobre, ale co z tego, jak nie wiedziałem w jakim miejscu trasy jestem. Jednak przy którymś kontrolowanym upadku musiałem naruszyć ten magnes, dobrze, że nie zgubiłem. W pewnym memencie zauważyłem tabliczkę "3km do mety", wiec sprawa licznika już się nei liczyła, tylko utrzymanie miejsca. Na szczęście miałem już tylko zjazdy, ale to nie był koniec atrakcji, gdyż przed ostatnim singlem dogoniłem jakąś laskę, ale ona zamiast jechać wywaliła się przed moim kołem a ja nie mogą wyhamować wpadłem i się wyjeb@łem ... tak efektownie, że jej róg i klamka z kierownicy tak się zakleszczyły w przednim kole mojego roweru, że wyrwanie tego zajeło mi z 15 sekund cennego czasu ... Przed oczami miałem czarny scenaruusz, że doganiają mnie rywalei tracę wywalczone miejsce, ale na szczęście do mety już nikt mi nie zagroził i na metę wpadłem z ponad minutową przewagą nad kolejnym z dystansu i niemal 3 minutami nad rywalem z kategorii wiekowej.

Chwilę odpoczałem i umyłem rower bo akurat myjki były przy mecie i udałem się do auta. Deszcz padał dość intensywnie, a przebieranie się przy temperaturze około 8st do przyjemnych nie należało.

Wynik sprawdziłem po przebraniu i ku mojemu zdziwieniu pokazał się taki jak w zeszłym roku, czyli 3 w M3, było by fajnie go utrzymać, ale to nadal nieoficjalne dane.
Zjadłem coś, odebrałem pakiet startowy i trochę powłóczyłem się po miasteczku, aż dotarłem do tablicy z wynikami, gdzie nic się nie zmieniło.

Czyli kolejne pudło! i to bardzo dobre.
Zdjęć z dekoracji jeszcze nie ma, wię jak coś się pojawi to wrzucę. Nawet zdjęć z trasy nie mam.


Najniższa temperatura +7st !
Najwyższa temperatura +12st
Najwyższy szczyt - 924m
Max wzniesienie - 27% !
Podjazdów - 21.72km







Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa tbree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]