Tajne / Poufne

avatar BikeBlog PaVLo z pięknego miasta Dąbrowa Górnicza. Przejechałem od 2010 roku 137727.21 kilometrów w tym 7747.58 w terenie. Śmigam z dużo większą średnią niż 25.66 km/h i budzę tym respekt :D.
Więcej o mnie TUTAJ.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Flag Counter

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pawelm4.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane z trasy:
Dystans:50.45 km
W czasie: 03:00 h
Ze średnią: 16.82 km/h
Max speed: 66.60 km/h
W terenie: 50.45 km
Temperatura: 30.0
HR max: 174 ( 93%)
HR avg: 161 ( 86%)
Podjazdy: 2141 m
Kalorie: 2641 kcal

Bike Atelier MTB Maraton 2018 – Brenna

Niedziela, 27 maja 2018 · dodano: 27.05.2018 | Komentarze 0

Ale ... w niedzielę postanowiłem wystartować na ciężkim dystansie PRO na Bikeatelier Brenna.
50km i niemal 2200 metrów w pionie. Start traktowałem jako trening i z takim też nastawieniem wystartowałem z końca pierwszego sektora.
Jednak już na pierwszym podjeździe pod Błatnią poczułem, że może uda się o coś powalczyć, więc postanowiłem trochę się sprawdzić po sobotnim starcie.
Podjazdy były bardzo ciężkie, a pierwsze wszyscy sprawiedliwie zrobili z buta, przez zalegające luźne kamienie, ale i o nachyleniu +25%. Było ciężko, zwłaszcza, że i dzisiaj słońce postanowiło nas upiec.
Do pierwszego bufetu na 11km opróżniłem jeden bidon, więc nie napełniałem go, tylko chwyciłem butelkę 0,5L i pojechałem dalej, pijąc ją do końca strefy bufetowej. Kolejne podjazdy też łatwe nie były, zwłaszcza ten przez Szyndzielnię na Klimczok, zaczynający się szerokimi szutrami, a przy szczycie już po kamieniach, ale wszystko na rowerze. Przydała się tu kaseta 42T, bo mogłem mniej siły zużyć, gdy podjazd miał + 20%.
Szczyt Klimczoka był jak wisienka na torcie, po 6 km męki. Jednak jeszcze na wjeździe rozglądałem się i podziwiałem widoki i po lewej stronie nad górami zobaczyłem ciemną chmurę i głośno pomyślałem ... będzie pompa.
Długo nie czekałem, bo jeszcze na bardzo szybkim i miejscami niebezpiecznym zjeździe poleciały na mnie pierwsze wielkie krople, a po chwili poszła pompa. Zdjąłem okulary, aby cokolwiek widzieć przed sobą. Deszcz w sumie mi nie przeszkadzał, ale lało chyba przez 5 czy 10 kilometrów. Dobrze, że przez większość, już się wspinałem na kolejny szczyt Kotarz.
Deszcz przyniósł też ulgę, schładzając mnie i okolicę, więc zaczęło mi się jechać lżej, ale nie można powiedzieć tego o terenie, który zamienił się w płynące potoki błota i leśnej ściółki.
Zjazd z niego był już na prawdę techniczny, masa kamieni zlanych deszczem i poukrywane wyrwy. Trzeba było nieźle się napracować rękami i nogami, aby to wszystko wybierać, ale nie ryzykowałem i asekuracyjnie zjeżdżałem, nawet kosztem utraty miejsca, do którego na szczęście nie doszło. Chyba na tym zjeździe dobiłem dwa razy tylnym kołem, gdybym miał już papierowego Racing Ralpha, to montował bym już dętkę, ale Vittoria Mezcal, zalana Stansem, spisał się na medal
Gdzieś przed 40 kilometrem połączyły się dystanse (była też tabliczka 10km do mety) i trzeba było skupiać się nie tylko na swojej jeździe, ale i na osobach wyprzedzanych. Na szczęście problemów nie było, bo to było na prawdę niedużo zawodników.
Zacząłem się trochę oglądać za siebie i widziałem jakby ktoś mnie gonił, ale powoli znikał na podjeździe pod Stary Groń. Podjazd dał nieźle w kość, bo jakby mało nam było już ponad 2000m w pionie, to jeszcze na koniec zaserwowano nam 5% niekończący się asfaltowo-szutrowy podjazd. No powiem, że nie lubię tego, męczy psychicznie a nie ma z czego przyspieszyć.
Na szczęście szczyt to jeszcze kilka pagórków i bardzo szybki zjazd do mety. Asfalt i płyty były mokre i po śladach hamowania widziałem, że niektórzy przesadzili i lądowali w krzakach. Ja na szczęście na przodzie mam niezawodnego wzmocnionego Nobby Nic, który od niemal trzech sezonów ratował mnie z niejednej kryzysowej sytuacji, więc i tutaj mogłem pozwolić sobie na nieco więcej fantazji.
Do mety prowadził już tylko wąski szuter z jakimiś poprzecznymi płytami, z których pozwałem sobie, na prędkości, poskakać i tak z czasem 3:00:37 wpadłem na metę.
Wynik przekazany przez Robert Szymański bardzo mnie zaskoczył ... 7 miejsce Open Pro i 1 w M3!.
Jednak po kilku godzinach okazało się, że jednak będę drugi, co i tak jest bardzo dobrym wynikiem, o który nigdy bym się nie założył, biorąc pod uwagę niszczący upałem sobotni wyścig w Zdzieszowicach, oraz obsadę na tych zawodach.

Max szczyt - 1133 m n.p.m. ( powiedzmy, że o te 33 za dużo, ale kto wie)
Max podjazd - 34% !!
Podjazdów - 24.28km
Max zjazd - 28%
Zjazdów - 21.65km
Strefy:
1. 1% - 0:01:21
2. 14% - 0:25:20
3. 62% - 1:51:57
4. 23% - 0:41:19




Kategoria Zawody



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa acwbr
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]