Tajne / Poufne

avatar BikeBlog PaVLo z pięknego miasta Dąbrowa Górnicza. Przejechałem od 2010 roku 142765.05 kilometrów w tym 7747.58 w terenie. Śmigam z dużo większą średnią niż 25.74 km/h i budzę tym respekt :D.
Więcej o mnie TUTAJ.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Flag Counter

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pawelm4.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane z trasy:
Dystans:52.41 km
W czasie: 03:39 h
Ze średnią: 14.36 km/h
Max speed: 61.27 km/h
W terenie: 52.41 km
Temperatura: 13.0
HR max: (%)
HR avg: ( %)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

MTB Marathon - Korbielów

Sobota, 10 sierpnia 2013 · dodano: 10.08.2013 | Komentarze 3

Cztery tygodnie ostrego lata i akurat przed dzień wyścigu musiały przyjść burze a temperatura spadła prawie dwukrotnie ale w Korbielowie to nawet trzykrotnie ! :/.

Start wyścigu w dół to naprawdę zły pomysł bo mimo pilotowanego początku wielu chciało jak najszybciej znaleźć się w na początku (często dalsze sektory) i dochodziło do niebezpiecznych sytuacji z gwałtownymi hamowaniami i zajeżdżaniem drogi. Na szczęście od ~2km zaczął się asfaltowy podjazd, początkowo łagodnie a potem coraz mocniej w górę, aż do bardzo mocnego terenowego podjazdu. Tutaj podjechałem kawałek, ale było zbyt ślisko i szkoda było marnować sił jak podejście było z taką samą prędkością.

Pokonawszy ten ostry kawałek siadłem na rower i widząc, że jestem w początkowej części całego maratonu, pognałem swoim tempem i dalej wspinałem się. Będąc już wysoko i jadąc w chmurach popatrzyłem na licznik, patrzę a tu dopiero 10,5km i już 54 minuty jazdy !, myślę, że to najdłużej pokonany dystans na dotychczasowych zawodach i długo nie myśląc sięgnąłem po żelka bo zmęczenie było już spore :). Cały czas się wspinaliśmy a kilometry powoli leciały ale dzięki temu hamulców nie trzeba było używać i klocki starczały na nieliczne zjazdy. Od jakiegoś 19 kilometra trasa została zmieniona ze względu na mocne zniszczenie trasy czy wycinkę drzew, więc doszły kolejne kilometry. ~22km to bufet, więc tradycyjnie krótki postój na napełnienie bidonu i w drogę. Na 27 km złapał mnie mocny skurcz w prawej nodze pod kolanem i to akurat na mocnym podjeździe. Łańcuch zaciągał najmniejszy blacik w korbie ale nie miałem wyjścia i musiałem zrzucić aby zwiększyć kadencję, przy okazji rozciągając nogę. Na szczęście do końca było około kilometra a potem nieco się wypłaszczyło i mogłem skuteczniej pozbyć się tej kontuzji :/. Całe szczęście, że się udało, bo czekał nas kolejny mocny podjazd.

Przez zmiany wprowadzone w ostatniej chwili nie wiedziałem kiedy spodziewać się kolejnego bufetu, ale na pewno był po 36km, tylko jak daleko. Bufet był zlokalizowany po kolejnym mocnym asfaltowym podjeździe kończącym się drogą z zacementowanymi kamieniami. Pamiętałem ten odcinek z objazdu zeszłorocznego bo wymagał naprawdę dużo siły aby go pokonać. Na górze miła niespodzianka, bo na bufecie czekał Mikołaj, który napełnił mi bidon i chyba Tomek, który robił za paparazzi :D (sorka, ale ze zmęczenia nie zapamiętałem) :) . Zapytałem ile do mety, a koledzy pocieszyli mnie, że tylko 12km ... he he he ... na blacie 40 a tu jeszcze 12 i na pewno nie z górki :).

No i szybko się o tym przekonałem, bo z bufetu od razu dzida w górę. Był to drugi najdłuższy podjazd tego wyścigu, na szczęście nie taki stromy jak ten początkowy, ale równie męczący. Ostatnie 5km to wisienka na torcie tego maratonu, czyli trudny technicznie singiel początkowo niewinny a potem najeżony wystającymi kamieniami, korzeniami i wolno leżącymi głazami. Musze się przyznać, że momentami było to dla mnie za trudne i musiałem się podeprzeć nogą a końcówkę przed szutrem trzeba było zejść z rowerem pod pachą. Nie zabrakło też stromego zjazdu po stoku narciarskim na którym aż tarcze od hamowania prawie świeciły :). Mając na liczniku 51km zastanawiałem sie z której strony wlecimy na metę. Liczyłem na to, że od góry co da nieco luzu przed finiszowaniem, ale szybko skojarzyłem okolicę i ostatnie kilkaset metrów trzeba było finiszować asfaltem pod górę. Dałem z siebie ostatnie siły zaciskając mocno zęby bo nawet na tak krótkim odcinku można zyskać kilka dodatkowych sekund, które mogą zadecydować o wyższym miejscu.

Po finiszu koledzy (z drugiego bufetu ;) ) popilnowali mi rower a ja poszedłem do bufetu kosztować pokrojone pomarańcze i banany oraz przepijając izotonikiem :)

Zaciekawiony jak mi dzisiaj poszło poszedłem sprawdzić wyniki, byłem z nich zadowolony bo udało mi się skoczyć o kilka pozycji do góry w porównaniu z tym co słyszałem chyba na 30km :)

Open Mega 17
W kategorii M3 - miejsce 8
Kategoria Zawody



Komentarze
EdytKa
| 18:46 poniedziałek, 12 sierpnia 2013 | linkuj Gratuluje wyniku :)
pawelm4
| 20:15 niedziela, 11 sierpnia 2013 | linkuj Powiem ci, że takie warunki hartują ducha walki ale i uczą respektu oraz poprawiają technikę jazdy.
k4r3l
| 08:45 niedziela, 11 sierpnia 2013 | linkuj Świetny wynik, żałuję, że nie pojechałem zwłaszcza, że uwielbiam długie podjazdy, ale w takich warunkach to żaden fun... Gratulacje!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa apang
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]