Tajne / Poufne

avatar BikeBlog PaVLo z pięknego miasta Dąbrowa Górnicza. Przejechałem od 2010 roku 142446.81 kilometrów w tym 7747.58 w terenie. Śmigam z dużo większą średnią niż 25.74 km/h i budzę tym respekt :D.
Więcej o mnie TUTAJ.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Flag Counter

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pawelm4.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Zawody

Dystans całkowity:8372.38 km (w terenie 5980.58 km; 71.43%)
Czas w ruchu:395:54
Średnia prędkość:21.13 km/h
Maksymalna prędkość:87.84 km/h
Suma podjazdów:129271 m
Maks. tętno maksymalne:187 (100 %)
Maks. tętno średnie:171 (91 %)
Suma kalorii:169018 kcal
Liczba aktywności:167
Średnio na aktywność:50.13 km i 2h 23m
Więcej statystyk
Dane z trasy:
Dystans:41.26 km
W czasie: 02:28 h
Ze średnią: 16.73 km/h
Max speed: 0.00 km/h
W terenie: 0.00 km
Temperatura: 18.0
HR max: (%)
HR avg: ( %)
Podjazdy: 1850 m
Kalorie: kcal

Bike Maraton Wisła

Sobota, 31 sierpnia 2013 · dodano: 31.08.2013 | Komentarze 0

Ciężki wytrzymałościowo ale niezbyt trudny technicznie, taki był dzisiejszy wyścig w Wiśle. Początek to niewinnie się zaczynający, ale ostatecznie trudny asfaltowy podjazd pod Trzy Kopce. Tutaj cały sektor został bardzo rozciągnięty i dogoniony przez drugi, co sam doświadczyłem :). Jechałem swoim tempem ale właściwie po tych 6km wdrapywania była tylko chwila na odpoczynek. Nie lubię takiego początku bo bardzo łatwo przesadzić i przeciążyć nogi co przekreśla cały wyścig dlatego wolałem wolniej jechać aby sił starczyło na kolejne kilometry. Pierwsze 9km bardzo mnie zmęczyło i tu przekąsiłem żela bo czekał na nas najtrudniejszy podjazd trasy pod Grabową ale przed samym podjazdem był bufet gdzie wypiłem tylko kubeczek wody bo w bidonie miałem jeszcze 2/3 napoju a następny bufet miał być już na 12km. Podjazd był bardzo męczący, ale dużo piłem i skurcze mnie omijały, po wjeździe na szczyt można było podziwiać wspaniałe widoki (na bufecie uzupełniłem bidon), ale to nie był koniec bo od razu trzeba było się wspinać na pobliski Kotarz. Po jego osiągnięciu czekał nas pierwszy długi i niebezpieczny (duże prędkości) zjazd z kupą luźnych kamieni, ale ja to lubię i sporo zyskiwałem na takich odcinkach nadrabiając to co traciłem na podjazdach. Na 28km (według licznika) był ostatni bufet gdzie znów dolałem bidon do pełna bo ja lubię pić, dużo pić :). Trochę się tym dociążyłem przed kolejnym podjazdem a teren stawał się coraz trudniejszy. Tutaj dwa razy musiałem podprowadzić rower, bo nie miałem już tyle sił a poza tym jazda mijała by się z sensem, bo podłoże składało się z mnóstwa luźnych kamieni a teren był bardzo stromy. Do 36km trzeba było prawie cały czas się wspinać aż na Świniorkę, ale potem to już bajka, najpierw terenowy zjazd a potem asfaltami ostro w dół. Niestety droga byłą bardzo kręta, więc nie można było się dobrze rozpędzić, zwłaszcza, że to zamieszkały rejon z ruchem samochodowym. Pod koniec trasy miałem bardzo groźną sytuację, gdzie mając około 50km/h i biorąc zakręt w lewo wyjechało mi auto i o mały włos a wyleciałbym z trasy gdyby nie moje mocne hamulce BB7, w których chyba tarcze się zapaliły od tego hamowania :). 1,5km przed metą zafundowano man jeszcze fajny stromy leśny zjazd a potem asfaltami na metę. Doganiałem rywali ale kilka ostrych zakrętów nie pozwoliło mi na ich doścignięcie i ostatecznie zająłem 22 miejsce w Open Mega i 6 w M3 tracąc do piątego ledwie 3 sekundy.
Kategoria Zawody


Dane z trasy:
Dystans:57.32 km
W czasie: 02:50 h
Ze średnią: 20.23 km/h
Max speed: 68.34 km/h
W terenie: 57.32 km
Temperatura: 27.0
HR max: (%)
HR avg: ( %)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Bike Maraton - Szklarska Poręba

Sobota, 17 sierpnia 2013 · dodano: 17.08.2013 | Komentarze 0

Na razie tylko dane.
Kategoria Zawody


Dane z trasy:
Dystans:52.41 km
W czasie: 03:39 h
Ze średnią: 14.36 km/h
Max speed: 61.27 km/h
W terenie: 52.41 km
Temperatura: 13.0
HR max: (%)
HR avg: ( %)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

MTB Marathon - Korbielów

Sobota, 10 sierpnia 2013 · dodano: 10.08.2013 | Komentarze 3

Cztery tygodnie ostrego lata i akurat przed dzień wyścigu musiały przyjść burze a temperatura spadła prawie dwukrotnie ale w Korbielowie to nawet trzykrotnie ! :/.

Start wyścigu w dół to naprawdę zły pomysł bo mimo pilotowanego początku wielu chciało jak najszybciej znaleźć się w na początku (często dalsze sektory) i dochodziło do niebezpiecznych sytuacji z gwałtownymi hamowaniami i zajeżdżaniem drogi. Na szczęście od ~2km zaczął się asfaltowy podjazd, początkowo łagodnie a potem coraz mocniej w górę, aż do bardzo mocnego terenowego podjazdu. Tutaj podjechałem kawałek, ale było zbyt ślisko i szkoda było marnować sił jak podejście było z taką samą prędkością.

Pokonawszy ten ostry kawałek siadłem na rower i widząc, że jestem w początkowej części całego maratonu, pognałem swoim tempem i dalej wspinałem się. Będąc już wysoko i jadąc w chmurach popatrzyłem na licznik, patrzę a tu dopiero 10,5km i już 54 minuty jazdy !, myślę, że to najdłużej pokonany dystans na dotychczasowych zawodach i długo nie myśląc sięgnąłem po żelka bo zmęczenie było już spore :). Cały czas się wspinaliśmy a kilometry powoli leciały ale dzięki temu hamulców nie trzeba było używać i klocki starczały na nieliczne zjazdy. Od jakiegoś 19 kilometra trasa została zmieniona ze względu na mocne zniszczenie trasy czy wycinkę drzew, więc doszły kolejne kilometry. ~22km to bufet, więc tradycyjnie krótki postój na napełnienie bidonu i w drogę. Na 27 km złapał mnie mocny skurcz w prawej nodze pod kolanem i to akurat na mocnym podjeździe. Łańcuch zaciągał najmniejszy blacik w korbie ale nie miałem wyjścia i musiałem zrzucić aby zwiększyć kadencję, przy okazji rozciągając nogę. Na szczęście do końca było około kilometra a potem nieco się wypłaszczyło i mogłem skuteczniej pozbyć się tej kontuzji :/. Całe szczęście, że się udało, bo czekał nas kolejny mocny podjazd.

Przez zmiany wprowadzone w ostatniej chwili nie wiedziałem kiedy spodziewać się kolejnego bufetu, ale na pewno był po 36km, tylko jak daleko. Bufet był zlokalizowany po kolejnym mocnym asfaltowym podjeździe kończącym się drogą z zacementowanymi kamieniami. Pamiętałem ten odcinek z objazdu zeszłorocznego bo wymagał naprawdę dużo siły aby go pokonać. Na górze miła niespodzianka, bo na bufecie czekał Mikołaj, który napełnił mi bidon i chyba Tomek, który robił za paparazzi :D (sorka, ale ze zmęczenia nie zapamiętałem) :) . Zapytałem ile do mety, a koledzy pocieszyli mnie, że tylko 12km ... he he he ... na blacie 40 a tu jeszcze 12 i na pewno nie z górki :).

No i szybko się o tym przekonałem, bo z bufetu od razu dzida w górę. Był to drugi najdłuższy podjazd tego wyścigu, na szczęście nie taki stromy jak ten początkowy, ale równie męczący. Ostatnie 5km to wisienka na torcie tego maratonu, czyli trudny technicznie singiel początkowo niewinny a potem najeżony wystającymi kamieniami, korzeniami i wolno leżącymi głazami. Musze się przyznać, że momentami było to dla mnie za trudne i musiałem się podeprzeć nogą a końcówkę przed szutrem trzeba było zejść z rowerem pod pachą. Nie zabrakło też stromego zjazdu po stoku narciarskim na którym aż tarcze od hamowania prawie świeciły :). Mając na liczniku 51km zastanawiałem sie z której strony wlecimy na metę. Liczyłem na to, że od góry co da nieco luzu przed finiszowaniem, ale szybko skojarzyłem okolicę i ostatnie kilkaset metrów trzeba było finiszować asfaltem pod górę. Dałem z siebie ostatnie siły zaciskając mocno zęby bo nawet na tak krótkim odcinku można zyskać kilka dodatkowych sekund, które mogą zadecydować o wyższym miejscu.

Po finiszu koledzy (z drugiego bufetu ;) ) popilnowali mi rower a ja poszedłem do bufetu kosztować pokrojone pomarańcze i banany oraz przepijając izotonikiem :)

Zaciekawiony jak mi dzisiaj poszło poszedłem sprawdzić wyniki, byłem z nich zadowolony bo udało mi się skoczyć o kilka pozycji do góry w porównaniu z tym co słyszałem chyba na 30km :)

Open Mega 17
W kategorii M3 - miejsce 8
Kategoria Zawody


Dane z trasy:
Dystans:86.00 km
W czasie: 03:23 h
Ze średnią: 25.42 km/h
Max speed: 64.57 km/h
W terenie: 86.00 km
Temperatura: 38.0
HR max: (%)
HR avg: ( %)
Podjazdy: 1400 m
Kalorie: kcal

X edycja MTB Maraton Michałowice 2013 4 sierpnia 2013 r.

Niedziela, 4 sierpnia 2013 · dodano: 04.08.2013 | Komentarze 5

Potwornie męczący i upodlający w niesamowitym skwarze interwałowy wyścig po trasie w Michałowicach na trasie 86km !. Każdy pokonany kilometr w tym upale coraz bardziej męczył ale i hartował. Pierwsza pętla 43km pokonana w około 1h:40m, druga wolniej o kilka minut, ale i zmęczeniu było już bardzo mocne. Bidonów chyba z 7 na trasie wypiłem i wolałem się zatrzymać na nielicznych bufetach niż odwodnić i w konsekwencji zejsć z trasy.

X edycja MTB Maraton Michałowice 2013 4 sierpnia 2013 r © PaVLo


Wynik jak najbardziej mnie satysfakcjonuje, miejsce Open GIGA 5 miejsce i w kategorii wiekowej miejsce 3 z czasem 3h:23m:38s :)
Kategoria Zawody


Dane z trasy:
Dystans:53.19 km
W czasie: 03:25 h
Ze średnią: 15.57 km/h
Max speed: 56.09 km/h
W terenie: 53.19 km
Temperatura: 5.0
HR max: (%)
HR avg: ( %)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Powerade Volvo - Piwniczna-Zdrój - błoto ... błoto ... błoto

Sobota, 13 lipca 2013 · dodano: 13.07.2013 | Komentarze 1

Błoto, błoto .... błoto w błocie i za błotem, kałuże z błotem, błoto ... błotne podjazdy i błoto ... błotne zjazdy bez hamulców i błoto ... błoto ... błoto ... +5st i deszcz i błoto ...

Deszcz przez całą trasę i do tego całe +5st, bardzo długie podjazdy i niebezpieczne zjazdy a na jednym takim kamienistym miałem mocny upadek przez hamulce, które się skończyły przez pieprzone tony błota na ostatnich 30km, więc jestem trochę poobijany i odrapany, ale sprzęt przeżył :).
Kategoria Zawody


Dane z trasy:
Dystans:43.15 km
W czasie: 02:42 h
Ze średnią: 15.98 km/h
Max speed: 62.29 km/h
W terenie: 0.00 km
Temperatura: 18.0
HR max: (%)
HR avg: ( %)
Podjazdy: 1700 m
Kalorie: kcal

Bike Maraton Myślenice

Sobota, 29 czerwca 2013 · dodano: 29.06.2013 | Komentarze 1

Sobotni poranek nie był zbyt łaskawy, co chwilę deszcz przerywany ulewami i chwila ciszy i znów od nowa ... . Szybko wykorzystałem tą ciszę przed ulewa i ruszyłem w trasę. Praktycznie przez całą drogę padało lub lało, ale im bliżej Myślenic tym niebo robiło się jaśniejsze i deszcz przechodził w mżawkę. Na miejscu zastała mnie pochmurna ale bezdeszczowa pogoda, nawet asfalty były suche.

Byłem dość wcześnie bo przed 9, więc na spokojnie przebrałem się i złożyłem rower. Przed startem zrobiłem dość długą rozgrzewkę co później się odbiło.

Tym razem po Wrocławiu odzyskałem pierwszy sektor, więc rywali miałem mocnych. Pierwsze 3 kilometry to asfaltowa wspinaczka i tutaj odczułem chyba skutki mocnej rozgrzewki lub zwyczajnie przetrenowania :/ . Tempo ostre a uda jakby nie chciały dzisiaj pracować, więc rywale powoli oddalali się. Po zjeździe z asfaltu był mały zjazd szutrowy i znów wspinaczka, tutaj trasa zaczynała pokazywać swoje niespodzianki w postaci coraz liczniejszego błota.
Bike Maraton Myślenice © PaVLo

W zeszłym roku chyba było go mniej bo jechało się lepiej a tu każdy terenowy podjazd to spływające potoki wody z błotem i walka z utrzymaniem trakcji co nie było takie łatwe i czasami zmuszało mnie to do podbiegnięcia lub szybkiego marszu pod górę. Najciekawsze były zjazdy, w tej pogodzie bardzo techniczne i wymagające ogromnego skupienia i szybkiej reakcji gdyż jeden błąd mógł skończyć się bolesnym upadkiem lub wjechaniem w drzewo. W sumie dzisiaj miałem kilka niespodzianek, od ześlizgnięcia się w głęboką kałużę po kolana, niewyhamowaniem przed dołem i wpadnięciem w głęboki rów jedną nogą a potem to samo ale już w krzaki :D po ładny obrót na błocie i wpadnięciem w dziurę na kilometr przed metą.
Bike Maraton Myślenice © PaVLo

Sprzęt znów zaczął wariować, tym razem od 15 kilometra, masy wody i błota lecące na łańcuch skutecznie go blokowały a ten co chwile zaczął być zaciągany przez blaty korby, na szczęście tym razem niezbyt często. Do tego szybko kończące się klocki, które chyba z 5 razy podkręcałem (mechaniczne BB7) aby na zjazdach mieć jakąś asekurację. Reszta sprzętu spisywała się dobrze i tym razem bez kapci uffff.

Przed rozjazdem Mega/Giga spytałem na pomiarze czasu o miejsce Open i byłem 24, w sumie nie zdziwiło mnie to bo noga nie podawała dzisiaj najlepiej a i sprzęt dostawał i powoli zawodził.

Bardzo męczące były też niesamowicie ostre asfaltowe i płytowe podjazdy, takich rzeczy nie jedzie się często na zawodach gdzie trzeba przenosić do przodu środek ciężkości bo kierownicę wyrywa do góry.

Ostatecznie zmęczony i upodlony wraz ze sprzętem masą błota dotarłem na metę z czasem 2h:42m:28s
Bike Maraton Myślenice © PaVLo


Open Mega 13/360
Miejsce w M3 - 6/140
Kategoria Zawody


Dane z trasy:
Dystans:54.68 km
W czasie: 01:58 h
Ze średnią: 27.80 km/h
Max speed: 53.26 km/h
W terenie: 0.00 km
Temperatura: 25.0
HR max: (%)
HR avg: ( %)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Bike Maraton Wrocław

Sobota, 22 czerwca 2013 · dodano: 22.06.2013 | Komentarze 2

Bike Maraton Wrocław - trochę odegrałem się za ostatnie defekty
Open Mega 19/592
W Kat. M3 6/225
Czas 1:58:58 i 6 minut straty do pierwszego na tym dystansie

W umie mam mały niedosyt bo noga pięknie podawała, ale trasa była wąska i nie szło bezpiecznie wyprzedzać przez co sporo się traciło :/

Bike Maraton Wrocław 22.06.2013 © PaVLo
Kategoria Zawody


Dane z trasy:
Dystans:52.08 km
W czasie: 03:19 h
Ze średnią: 15.70 km/h
Max speed: 53.26 km/h
W terenie: 52.08 km
Temperatura: 26.0
HR max: (%)
HR avg: ( %)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

MTB Marathon - Karpacz

Sobota, 15 czerwca 2013 · dodano: 16.06.2013 | Komentarze 0

Nic tu nie będę opisywał bo poziom wkurzenia sięga kosmosu ...
Powerade Karpacz © PaVLo
Kategoria Zawody


Dane z trasy:
Dystans:67.83 km
W czasie: 02:34 h
Ze średnią: 26.43 km/h
Max speed: 53.26 km/h
W terenie: 0.00 km
Temperatura: 24.0
HR max: (%)
HR avg: ( %)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Skandia Maraton Langteam - Dąbrowa Górnicza

Sobota, 8 czerwca 2013 · dodano: 08.06.2013 | Komentarze 1

Kolejna błotna masakra, tym razem w Dąbrowskim wydaniu. Trasa w porównaniu z zeszłoroczną uległa drobnym modyfikacjom, głównie w początkowej i końcowej fazie, reszta została prawie po staremu z wyjątkiem etapu opuszczania Gór Bukowych, gdzie uległa skróceniu. Tym razem musiałem startować z końca stawki co oznaczało mnóstwo wyprzedzania od samego początku. I tak się stało po starcie i już po niecałym kilometrze wraz z kilkoma znajomymi, między innymi Mariuszem Gajak (ale pocisnął na początku, szacun :) byliśmy na czele naszego sektora a chwilę potem już sam prowadziłem. Po paru kilometrach, przez podjazdem pod wiadukt puściłem kilka osób bo wiatr był przeciwny i chciałem chwilę odpocząć. Niestety słabo radzili sobie na zakrętach i szybko znów znalazłem się na czele i tak mknąłem powoli zostawiając rywali za sobą.

Przez zjazdem na bagry (Pogoria 2) doganiałem wcześniejszy sektor. Tutaj zaczęła się błotna masakra, tyle co go tam było to jeszcze nie widziałem, rower tonął w głębokich kałużach po czym wpadał w głębokie błota. Jakby tego było mało za chwilę czekał błotnisty podjazd gdzie mimo kręcenia wydawało się, że rower stoi w miejscu. Po wpełznięciu na górę czekały kolejne błota a dodatkowo piaski. Tak mijały kolejne kilometry poprzecinane ogromnymi kałużami i piaszczystymi leśnymi duktami, aż wpadliśmy na tereny Pogori 4. Tu już sam walczyłem bo rywale byli daleko z tyłu a przed sobą w odległości ~400m miałem ucieczkę, chyba 6-8 osób. Dogoniłem ich dopiero przed zjazdem w stronę Bukowej. Kawałek ten zaczynał się podjazdem, chwilę trzymałem się tej grupki, ale widząc w nich brak jakiejkolwiek ochoty na przyspieszenie szybko ich wyprzedziłem, ktoś chciał mnie gonić, ale nie trwało to zbyt długo i po wjeździe w las byłem już sam.

Zastanawiałem się czy abym nie przesadzał z tempem przed podjazdami jakie czekały mnie na Bukowej, dlatego trochę zwolniłem, ale na tyle abym nie dał się dogonić. Jazda po tych terenach to czysta przyjemność, pełno tu ciekawych szybkich zjazdów i mocnych podjazdów. Niestety znów odezwał się malutki blat zaciągając i próbując rozerwać nowy łańcuch, więc znów miałem walkę z podjazdami na średnim, niektóre były na tyle mocne, że łatwiej było mi je podchodzić nie tracąc nic na odległości rywali przede mną. Sądziłem, że koszmar błotny jest już za mną ale przed opuszczeniem Gór Bukowych czekał nas kolejny cholernie błotnisty odcinek. Na 55 kilometrze był bufet, obejrzałem się za siebie i miałem bezpieczną odległość do rywali, więc szybko napełniłem wodą bidon i pognałem asfaltami w kierunku Pogori 4.

Była to ciężka walka, bo nikogo przede mną i mocno wiał boczny wiatr, ale prędkość utrzymywałem cały czas w granicach 30-45km/h, w zależności od nachylenia trasy. Asfalt Pogorii 4 wydawał się nie kończyć a wiatr wiał tu nadzwyczaj mocno, więc i prędkość spadała do 28-32km/h. W oddali widziałem jak ktoś jechał, powoli go doganiałem jak później się okazało był to zawodnik zjeżdżający z trasy Grand Fondo (Giga) po awarii. Trochę z nim popracowałem. Dogoniła nas dwójka z M4, był to mocny duet i mimo potwornego zmęczenia chciałem się ich trzymać, nie było to łatwe, ale dawałem radę. Przed zjazdem na Pogorię 3 był znów bardzo błotnisty odcinek, trzymałem się grupy, ale w pewnym momencie chciałem przejechać kałużę po lewej stronie, ale wpadłem w takie "jezioro", że już myślałem, że bez peryskopu to nie znajdę drogi wyjazdu :D. Na szczęście nie straciłem zbyt dużo i już na Pogorii 3 trzymałem się tej grupki. Z Pogorii 3 odbiliśmy za działkami w prawo i potem na wiadukt, tempo było zacne a sił brak. Do mety było już parę kilometrów, więc tempo się jeszcze zwiększyło, ostatni prosta to już czerpanie sił chyba z kosmosu, grupka się porwała i każdy walczył osobno, przed samą metą o pół koła udało mi się jeszcze wyprzedzić jedną osobę.

Byłem strasznie zmęczony, ale i zadowolony, że rower to wytrzymał i dojechałem bez większych problemów i defektów. Po posileniu z bufecie i odpoczynku poszedłem zobaczyć wyniki.

Dystans 68km
Czas jazdy 2:34h
Miejsce 8 w M3 i 23 open na ~300 startujących na dystansie Medio (mega)

W sumie jestem zadowolony, jednak liczyłem na więcej, biorąc pod uwagę, że na trasie mijałem mnóstwo ludzi z mojego dystansu a potem już tylko tych z najdłuższego i miałem nadzieję, że z przodu jest tylko kilka osób a nie ponad 20 :).
Kategoria Zawody


Dane z trasy:
Dystans:45.79 km
W czasie: 02:51 h
Ze średnią: 16.07 km/h
Max speed: 62.57 km/h
W terenie: 0.00 km
Temperatura: 9.0
HR max: (%)
HR avg: ( %)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Powerade Volvo MTB Marathon Krynica-Zdrój

Sobota, 25 maja 2013 · dodano: 26.05.2013 | Komentarze 3

Gdy wstaliśmy rano przywitał nas słoneczny lecz nieco chłodny dzień. Miło było zacząć tak dzień, więc po szybkim śniadaniu i spakowaniu się i wrzuceniu rowerów na auto pomknęliśmy w trasę do Krynicy-Zdrój. Przez prawie całą trasę towarzyszyła nam świetna słoneczna pogoda, lecz im bliżej celu tym więcej chmur i niestety u celu jechaliśmy już z pochmurnym niebem i powoli kropiącym deszczem, czyli zapowiedzi pogody jednak się spełniały. Po zajechaniu na miejsce padała mżawka na zmianę z mocniejszym deszczem a temperatura spadła do około 10 stopni.

Składając rowery w padającym deszczu i zimnie zastanawialiśmy się czy warto startować gdyż w pamięci niektórzy mieli jeszcze błotniste Zdzieszowice. Jednak przejechać autem 200km i obejrzeć jak startują ci, którzy się nie poddali tym warunkom zadecydowała, że i my stanęliśmy w sektorach wcześniej robiąc krótką rozgrzewkę. Na start zdecydowało się niewielu zawodników, jak było 200 to max.

Chwila startu to obawy czy tym razem sprzęt wytrzyma. Pierwsze kilometry zapowiadały powtórkę ze Zdzieszowic, masa błota, liście i błoto pod nimi oraz gałęzie i wszystko naraz oraz płynące strumienie z wszystkim powyższym.

Pierwsze kilkanaście kilometrów to głównie wspinaczka i niestety chyba od siódmego musiałem na podjazdach używać wyłącznie środkowego blatu gdyż na najmniejszym cały czas zaciągało mi łańcuch. Wyobraźcie sobie jaki był to wysiłek, mając tylko kombinację środkowy plus 32 z tyłu, ale o dziwo całkiem nieźle się tak jechało i myślę czy by tego nie wykorzystywać częściej :D.

Przykro przyznać ale były momenty gdy musiałem zejść z roweru i podbiegać kawałki, które normalnie bym podjechał mając wszystkie blaty. Czasem na tym traciłem, a czasem zyskiwałem patrząc na rywali z przodu, którzy tańczyli na błocie próbując złapać przyczepność :).

Mimo, że pogoda była deszczowa a temperatura niska, to zatrzymywałem się na wszystkich bufetach aby dotankować bidon lub wypić wodę czy izo z kubeczka.

c.d.n.
Kategoria Zawody