Tajne / Poufne
BikeBlog PaVLo z pięknego miasta Dąbrowa Górnicza. Przejechałem od 2010 roku 142446.81 kilometrów w tym 7747.58 w terenie. Śmigam z dużo większą średnią niż 25.74 km/h i budzę tym respekt :D.Więcej o mnie TUTAJ.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad2 - 0
- 2024, Październik8 - 0
- 2024, Wrzesień16 - 0
- 2024, Sierpień15 - 0
- 2024, Lipiec17 - 0
- 2024, Czerwiec15 - 0
- 2024, Maj16 - 0
- 2024, Kwiecień20 - 0
- 2024, Marzec24 - 0
- 2024, Luty16 - 0
- 2024, Styczeń17 - 0
- 2023, Grudzień18 - 0
- 2023, Listopad11 - 0
- 2023, Październik3 - 0
- 2023, Wrzesień23 - 0
- 2023, Sierpień16 - 0
- 2023, Lipiec21 - 0
- 2023, Czerwiec16 - 0
- 2023, Maj18 - 0
- 2023, Kwiecień19 - 0
- 2023, Marzec12 - 0
- 2023, Luty10 - 0
- 2023, Styczeń17 - 0
- 2022, Grudzień18 - 0
- 2022, Listopad6 - 0
- 2022, Październik20 - 0
- 2022, Wrzesień17 - 0
- 2022, Sierpień17 - 0
- 2022, Lipiec18 - 0
- 2022, Czerwiec26 - 0
- 2022, Maj20 - 0
- 2022, Kwiecień17 - 0
- 2022, Marzec34 - 0
- 2022, Luty17 - 0
- 2022, Styczeń18 - 0
- 2021, Grudzień8 - 0
- 2021, Listopad2 - 0
- 2021, Październik12 - 0
- 2021, Wrzesień23 - 0
- 2021, Sierpień17 - 0
- 2021, Lipiec16 - 0
- 2021, Czerwiec22 - 0
- 2021, Maj26 - 0
- 2021, Kwiecień18 - 0
- 2021, Marzec17 - 0
- 2021, Luty14 - 0
- 2021, Styczeń17 - 0
- 2020, Grudzień12 - 0
- 2020, Listopad5 - 0
- 2020, Październik11 - 0
- 2020, Wrzesień18 - 0
- 2020, Sierpień16 - 0
- 2020, Lipiec20 - 0
- 2020, Czerwiec19 - 0
- 2020, Maj18 - 0
- 2020, Kwiecień20 - 0
- 2020, Marzec48 - 0
- 2020, Luty54 - 0
- 2020, Styczeń45 - 0
- 2019, Grudzień38 - 0
- 2019, Listopad42 - 0
- 2019, Październik34 - 0
- 2019, Wrzesień31 - 0
- 2019, Sierpień52 - 0
- 2019, Lipiec23 - 0
- 2019, Czerwiec21 - 0
- 2019, Maj44 - 0
- 2019, Kwiecień37 - 0
- 2019, Marzec51 - 0
- 2019, Luty37 - 0
- 2019, Styczeń39 - 0
- 2018, Grudzień38 - 0
- 2018, Listopad34 - 0
- 2018, Październik31 - 0
- 2018, Wrzesień36 - 0
- 2018, Sierpień40 - 0
- 2018, Lipiec33 - 0
- 2018, Czerwiec33 - 0
- 2018, Maj38 - 0
- 2018, Kwiecień33 - 7
- 2018, Marzec40 - 0
- 2018, Luty34 - 0
- 2018, Styczeń42 - 3
- 2017, Grudzień23 - 0
- 2017, Listopad21 - 0
- 2017, Październik10 - 0
- 2017, Wrzesień28 - 0
- 2017, Sierpień38 - 0
- 2017, Lipiec34 - 3
- 2017, Czerwiec32 - 7
- 2017, Maj35 - 4
- 2017, Kwiecień36 - 0
- 2017, Marzec38 - 2
- 2017, Luty36 - 0
- 2017, Styczeń39 - 0
- 2016, Grudzień36 - 0
- 2016, Listopad21 - 0
- 2016, Październik26 - 2
- 2016, Wrzesień35 - 11
- 2016, Sierpień37 - 8
- 2016, Lipiec30 - 4
- 2016, Czerwiec35 - 3
- 2016, Maj37 - 2
- 2016, Kwiecień36 - 5
- 2016, Marzec38 - 6
- 2016, Luty40 - 0
- 2016, Styczeń32 - 2
- 2015, Grudzień23 - 0
- 2015, Listopad25 - 17
- 2015, Październik29 - 4
- 2015, Wrzesień37 - 8
- 2015, Sierpień32 - 4
- 2015, Lipiec41 - 2
- 2015, Czerwiec33 - 2
- 2015, Maj40 - 0
- 2015, Kwiecień39 - 3
- 2015, Marzec34 - 0
- 2015, Luty36 - 0
- 2015, Styczeń35 - 0
- 2014, Grudzień28 - 2
- 2014, Listopad23 - 0
- 2014, Październik31 - 1
- 2014, Wrzesień32 - 3
- 2014, Sierpień28 - 1
- 2014, Lipiec42 - 0
- 2014, Czerwiec34 - 5
- 2014, Maj38 - 16
- 2014, Kwiecień30 - 8
- 2014, Marzec35 - 2
- 2014, Luty38 - 3
- 2014, Styczeń28 - 9
- 2013, Grudzień27 - 4
- 2013, Listopad24 - 2
- 2013, Październik31 - 4
- 2013, Wrzesień31 - 12
- 2013, Sierpień31 - 8
- 2013, Lipiec42 - 3
- 2013, Czerwiec37 - 6
- 2013, Maj38 - 4
- 2013, Kwiecień36 - 10
- 2013, Marzec39 - 12
- 2013, Luty28 - 5
- 2013, Styczeń15 - 4
- 2012, Grudzień19 - 3
- 2012, Listopad21 - 0
- 2012, Październik24 - 0
- 2012, Wrzesień35 - 3
- 2012, Sierpień36 - 0
- 2012, Lipiec29 - 2
- 2012, Czerwiec31 - 2
- 2012, Maj34 - 0
- 2012, Kwiecień33 - 0
- 2012, Marzec32 - 7
- 2012, Luty22 - 2
- 2012, Styczeń22 - 8
- 2011, Grudzień17 - 5
- 2011, Listopad23 - 2
- 2011, Październik21 - 2
- 2011, Wrzesień30 - 0
- 2011, Sierpień23 - 8
- 2011, Lipiec26 - 2
- 2011, Czerwiec32 - 6
- 2011, Maj29 - 6
- 2011, Kwiecień32 - 2
- 2011, Marzec36 - 0
- 2011, Luty13 - 0
- 2011, Styczeń16 - 4
- 2010, Grudzień7 - 4
- 2010, Listopad28 - 0
- 2010, Październik28 - 4
- 2010, Wrzesień32 - 0
- 2010, Sierpień33 - 19
- 2010, Lipiec40 - 8
- 2010, Czerwiec36 - 9
- 2010, Maj39 - 28
- 2010, Kwiecień36 - 15
- 2010, Marzec35 - 19
- 2010, Luty26 - 3
- 2010, Styczeń28 - 6
Wpisy archiwalne w kategorii
Zawody
Dystans całkowity: | 8372.38 km (w terenie 5980.58 km; 71.43%) |
Czas w ruchu: | 395:54 |
Średnia prędkość: | 21.13 km/h |
Maksymalna prędkość: | 87.84 km/h |
Suma podjazdów: | 129271 m |
Maks. tętno maksymalne: | 187 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 171 (91 %) |
Suma kalorii: | 169018 kcal |
Liczba aktywności: | 167 |
Średnio na aktywność: | 50.13 km i 2h 23m |
Więcej statystyk |
Dane z trasy:
Dystans:46.16 km
W czasie: 02:38 h
Ze średnią: 17.53 km/h
Max speed: 57.61 km/h
W terenie: 46.16 km
Temperatura: 17.0
HR max: 170 ( 90%)
HR avg: 155 ( 82%)
Podjazdy: 1626 m
Kalorie: 2206 kcal
Bike: Grand Canyon CF SL 6.9
Bike Adventure - Etap 4 (Finisz)
Wtorek, 5 lipca 2016 · dodano: 06.07.2016 | Komentarze 2
Jak obudziliśmy się o 9 to niebo zakrywały w większości szare chmury, potem zaczęło lekko kropić aż te krople przemieniły się w dosyć mocny deszcz i ulewę. Nie napawało to optymizmem ponieważ nikt nie chciał w ostatni dzień gdzie człowiek jest na granicach wytrzymałości, mieć upadek na śliskich korzeniach lub kamieniach a temperatura w okolicach 15st też nie napawał optymizmem patrząc na to, że znów trzeba będzie się wysoko wspinać. Sam deszcz jako taki nie przeszkadza w czasie jazdy, jednak potrafi znacznie podnieść trudność trasy. Koło godziny 10:30 niebo zaczęło się przejaśniać i pół godziny później pojechaliśmy gotowi na miejsce startu. Temperatura szybko się podnosiła a podłoże zaczęło przesychać. Stojąc w sektorze można było poczuć już zaduch.Start znów z tego samego miejsca co dzień wcześniej i znów znany kawałek podjazdu, gdzie niestety znów zrobiły się korki na luźnym szutrze i od razu strata około 100 metrów do czołówki :/. Na górze popatrzyłem na licznik i wyszło 960 metrów podjazdów i niemal 100 metrów w pionie !. Potem ten sam kawałek przez 9km co dzień wcześniej, ale potem jeszcze zjeżdżaliśmy niżej. Głównie to były zjazdy poprzecinane jakimś trawiastymi lub kamienistymi podjazdami. Na trasie mało ludzi, a zwłaszcza kibiców, więc jechało się jakby tu nic się nie rozgrywało :). Zjazdy szły mi nieźle, ale byli i szybsi, ja postanowiłem jechać bezpiecznie bo przez kilka poprzednich dni widziałem zbyt dużo upadków lub słyszałem o takich, a i ludzi poobijanych przewijało się trochę po miasteczku etapówki. To co traciłem nadrabiałem na podjazdach, przynajmniej na początku. Ostatni etap przez większość czasu jechałem w jakiejś grupce lub goniłem albo byłem goniony, więc samotność nie doskwierała. Po wczorajszym dniu gdzie mnie odcięło przy końcówce postanowiłem dzisiaj do tego nie dopuścić i odżywiałem się szybciej oraz koło 25km zjadłem drugi kawałek batona, bo znów poczułem lekki głód. Zjeść taki baton w czasie jazdy to nie łatwa sprawa, zwłaszcza jak zakleja gębę :).
Koło 30km dorwała nas ulewa, tak mocna, że po chwili zaczęły parować okulary a pot spływał do oczu z deszczem i musiałem schować okulary aby coś widzieć. Deszcz ten przyniósł też trochę ochłody, ale spowodował, że szlaki zrobiły się bardzo śliskie. chwilę później dogoniłem Mariusza Skowron z dystansu FUN i zamieniłem kilka zdań. Za chwilę trasa ostro nawracała w prawo w dół w dosyć ciekawy teren. Trochę przesadziłem z prędkością i wpadłem w taśmę zagradzająca jazdę na wprost, straciłem kilka sekund ale żadnej pozycji. Po chwili zaczął się singiel przy małym potoku Płócznik, bardzo klimatyczny i miejscami trudny technicznie, ale bez problemu pokonany bo przez ostatnie dni mieliśmy mnóstwo takich kawałków, więc umiejętności sporo podskoczyły. Po zjeździe chwila odpoczynku na napicie się i znów wspinaczka po szutrach w górę, ale z kawałkami bardziej stromymi. Było nas tutaj koło 6 zawodników, więc można było zamienić z kimś kilka zdań, zwłaszcza jak mieliśmy na to niespełna 20 minut, bo tyle zajął ten podjazd. Dalej było trochę zjazdów i znów trasa zaczęła się pokrywać z dnia poprzedniego, czyli wspinaczka w terenie po miejscu wycinki lasu. Śliskie gałęzie, błoto i jazda wąską ścieżką stromymi podjazdami, obok drzew i po korzeniach, niby fajna sprawa, ale w czwartym dniu wyścigów potrafi sprawić spory problem i łatwo stracić równowagę. Ostatkami sił kręciłem aby nie tracić pozycji, ale już byłem tak zmęczony, że nie mogłem przyspieszyć i dogonić uciekającej dwójki. Z ostatniego prostego podjazdy znów wpadliśmy terenowy singiel i tutaj gdzieś albo dobiłem przednim kołem, albo coś przebiło oponę, bo przy wyjeździe z niego miałem dosyć mało powietrza i na łuku w lewo w dół opona niemal spadł mi z obręczy. A jakies 300 metrów przed metą jechałem już niemal na obręczy i na ostatnim tym samym kawałku przed metą znów zaliczyłem glebę, ale tym razem przez to przednie koło, w którym już nie było powietrza. Ktoś z rowerem FAT Bike, pomógł mi i wsiadłem na rower i na kapciu pognałem co sił do mety, ale że przed nią była szykana, to nie mogłem się wyrobić, ale znów pomógł kolega i na metę wpadłem wraz z nim :).
Dzisiaj nie liczyłem na dobry wynik, ale mimo wszystko udało się dobrze pojechać i z czasem 2:38 :47 zameldowałem się jako 13 zawodnik Open PRO i 6 w kategorii wiekowej.
Po kilku godzinach pojawiły się oficjalne wyniki i całą etapówkę zakończyłem na 12 miejscu oraz jako 5 w kategorii wiekowej M3 !.
Dane z licznika:
najwyższy szczyt - 742 m npm
maks podjazd - 26%
podjazdów - 22.28km
maks zjazd - 22%
zjazdów - 19.84km
Strefy:
1. 4% - 0:05:56
2. 19% - 0:29:24
3. 77% - 2:02:58
4. 0% - 0:00:18
Dane z trasy:
Dystans:55.48 km
W czasie: 03:02 h
Ze średnią: 18.29 km/h
Max speed: 59.07 km/h
W terenie: 55.48 km
Temperatura: 25.0
HR max: 168 ( 89%)
HR avg: 153 ( 81%)
Podjazdy: 1868 m
Kalorie: 2476 kcal
Bike: Grand Canyon CF SL 6.9
Bike Adventure - Etap 3 (Królewski)
Poniedziałek, 4 lipca 2016 · dodano: 06.07.2016 | Komentarze 0
Bike Adventure - Etap 3 (Królewski)Z góry sorka za za błędy.
To już trzeci dzień zmagań na szlakach Szklarskiej Poręby. Tym razem start przesunięto na 12 godzinę co akurat mnie odpowiadało bo dało więcej czasu na regenerację.
Zaraz po starcie odbijaliśmy w prawo do góry bo bardzo luźnym szutrze co spowodowało duży korek. Moim zdaniem zła decyzja bo na podjeździe gdzie były wymyte wyrwy tworzyły się niepotrzebne kolejne korki. Ale cóż trzeba jechać i takie odcinki. Podjazd stromy gdzie na odcinku około kilometra już mieliśmy 100 metrów przewyższeń (jutro powtórka).
Na górze skręt w lewo i w dół po szutrze i kamieniach gdzie mistrzom pierwszej prostej wypadały bidony jak drobne z portfela i zamiast skupiać się na wypatrywaniu dobijaczy i rozrywaczy opon (ostre kamienie) to robiłem manewry omijania tych bidonów :).
Pierwszy bufet był już na 11km, dla mnie za szybko i po prostu go ominąłem, a kilka kilometrów dalej pożarłem żela bo po tak długim i szybkim zjeździe niżej niż start, na pewno czekał nas podjazd. Nadmienię że dzisiaj zaserwowano nam bardzo trudne techniczne zjazdy aż przypomniały mi się edycje MTB Maraton !, po prostu świetne i niebezpieczne.
Na dole zjazdu czekała nas niemal ścianka do podjechania, najpierw szuter a po chwili asfalt poprzecinany betonowymi przepustami, swoją drogą to ciekawe co za sprzęt na takiej stromiźnie wylał go :).
Tutaj grupa rywali była jeszcze duża ale ja spróbowałem podjechać to na cięższych przełożeniach co spowodowało że na górze wjechałem sam a dalej szutrem coraz szybciej w górę robiąc sobie bezpieczny odstęp oraz przeganiając paru rywali. Nie szarpałem zbyt mocno bo zaczął się długi i coraz stromszy podjazd pod Dwa Mosty z których znów bardzo szybko po szutrowo kamienistej drodze w dół i znów pełna koncentracja aby nie złapać kapcia.
Na dole kawałek prostej na odpoczynek i nagle w lewo na asfalt, który bardzo szybko zrobił się kolejną ścianką przechodzącą w kamienie. Tutaj straciłem jedną pozycję przez goniącego mnie Marcina Wróbla, ale i trafiłem na drugi bufet gdzie zatankowałem bidon i szybko pognałem za nim i szybko dogoniłem co skwintował "cały czas mnie pilnujesz, dobrze nie odpuszczaj". Dobry jest i aż do najtrudniejszego podjazdu jakim była wspinaczka pod Petrovkę jechaliśmy razem.
W pewnym momencie wyprzedziłem go po dogonieniu jakiegoś zawodnika i mając na kasecie kilka przełożeń zapasu powoli odjeżdżałem. Podjazd szybko robił się coraz stromszy i trzeba było redukować ale sił miałem jeszcze trochę i nie korzystałem z najlżejszych przełożeń. Dopiero w połowie jak licznik pokazał 18% a potem nawet o 20% musiałem redukować. Oglądałem się co jakiś czas i widziałem rywali i coś mnie zmotywowało i często zrzucałem na twardsze przełożenie aby utrzymać dystans. Przed samym szczytem uciekło mi tylne koło i musiałem kilka metrów podejść, ale jak zobaczyłem że na górze robią zdjęcia to ustawiłem rower i mimo chyba 20% stromizny wsiadłem i wkręciłem się na szczyt na dwóch kołach za co dostałem brawa :-).
Myślałem że wjedziemy na samy szczyt ale trasa odbiła w prawo i szybko w dół, przynajmniej na początku bo potem znów zaczął się trudny techniczny zjazd, którego nie powstydzili by się wyjadacze Enduro lub DH.
Na 46k był ostatni bufet, skorzystałem tylko z kubeczka izo i kawałka banana. Nie wiem czy był to dobry pomysł bo za chwilę poczułem głód i dosłownie koło 50km zaczęło mi brakować prądu. Strasznie się mordowałem a rywale coraz bliżej bo nadrobili na wcześniejszym zjeździe. Końcówka przed metą to niemal 3km podjazdu w środku lasu po korzeniach, jakiś dziurach i między drzewami gdzie straciłem dwie pozycje co normalnie mnie strasznie wkurzyło ale nie mogłem przyspieszyć bo mimo pulsu 154 nie dałem rady. Przed przedostatnim podjazdem po "centrum wycinki" z masą grubych gałęzi i wyrw był w końcu lekki zjazd i tabliczka 1km do mety. Kręcił niemal pół przytomny i po ostatnim zjeździe w terenie gdzie wyprzedziłem jeszcze kogoś z FUN, trasa przecinała stok narciarski i kawałkiem łąki w lewo skręcała w dół przecinając kawałek początkowej trasy i wpadała w jakieś bagno po czym w lasku skręcała ostro w prawo i w dół ... i tu zaliczyłem niezły upadek jak mi przednie koło podcięła jakaś gałąź ... przejechać niemal 57km i wywalić się na jej końcu to tylko ja potrafię :D.
Na metę wpadłem jak na tablicy czasu było coś koło 3:02... ostro, w końcu nie bez powodu ten etap nazywa się Królewskim.
Ostatecznie z czasem 3:02:22 zająłem rewelacyjne 11 miejsce Open PRO i 4 w kategorii M3 !. Masakra :)
Jak w końcu będą jakieś zdjęcia to powrzucam.
Dane z licznika:
najwyższy szczyt - 907m npm
maks podjazd - 21%
podjazdów - 24.83km
maks zjazd - 24%
zjazdów - 24.09km
Strefy:
1. 1% - 0:01:44
2. 28% - 0:51:32
3. 71% - 2:08:04
4. 0% - 0:00:00
Dane z trasy:
Dystans:57.28 km
W czasie: 02:46 h
Ze średnią: 20.70 km/h
Max speed: 54.49 km/h
W terenie: 57.28 km
Temperatura: 22.0
HR max: 176 ( 94%)
HR avg: 157 ( 83%)
Podjazdy: 1722 m
Kalorie: 2434 kcal
Bike: Grand Canyon CF SL 6.9
Bike Adventure - Etap 2
Niedziela, 3 lipca 2016 · dodano: 06.07.2016 | Komentarze 0
Kolejny dzień trudnej etapówki. Start znów z tego samego miejsca oraz początkowe około 6km, z tym że było znacznie więcej zjazdów szutrowych. Dało się trochę odpocząć przed bardzo długim podjazdem.Był jednak szuter i dało się tam przyspieszać ale i tracić kilka pozycji jednak nie na zawsze :). Szuter kończył się terenowym zjazdem za kilka kilometrów znów terenowym ale podjazdem.
Po wczorajszej nawałnicy było ślisko a wszędzie walały się gałęzie oraz niebezpieczne wymyte dziury, które nie zawsze były widoczne i na prędkości można było w nie wpaść i zaliczyć bolesny upadek.
Chyba jeszcze przed drugim bufetem w okolicach 25km były dwa bardzo strome zjazdy po korzeniach i ukrytych w trawie kamieniach i z tego co pamiętam to w zeszłym roku mimo suchych warunków zjechałem go wolniej :). Zjazd ten był też na zeszłorocznym Bike Adventure Piechowice. Potem był krótki podjazd. I kolejny szybki zjazd do drugiego bufetu na ~32km.
Bidony były na wyczerpaniu ale mimo niskiej temperatury chciało się pić, więc w kilka sekund napełniłem bidon i tracąc jedną pozycję ruszyłem w pogoń. Rywal był jednak bardzo szybki jednak w zasięgu wzroku, ale nie zawracałem sobie nim głowy i jechałem swoim tempem. W międzyczasie ktoś z M4 siadł mi na koło i tak podjazd oraz kolejne kilkanaście kilometrów pokonaliśmy razem.
Głównie to ja prowadziłem ale nie szarpałem bo znów skurcze męczyły mi uda i swoim sposobem musiałem to eliminować. Gdzieś w okolicach 44km trafiliśmy na podjazd wysypany jakimś grubym szarym tłuczniem. Jak po tym jechałem to myślałem tylko aby nie złapać kapcia bo raz że nie miałem ochoty w takim miejscu wrzucać dętkę a dwa nie było nawet na to miejsca bo z drogi zrobili niemal nasyp kolejowy.
Przed 46km łączyły się oba dystanse (Pro i Fun), był to trzeci bufet za którym rozciągał się podjazd znikający w lesie. Chwyciłem tylko kubek wody i pojechałem. Na podjeździe było sporo zawodników z Fun ale nie miałem problemu z ich wyprzedzaniem a teren był trudny technicznie bo nie dość że mocno do góry to jeszcze po śliskich korzeniach i kamieniach. Wspinałem się całkiem szybko i zaskoczyłem tam jedną laskę co skwitowała aby ją ostrzegać. Dziwne bo nie przeszkadzałem jej w jeździe tylko szybko minąłem w bezpiecznej odległości :).
Skurcze przeszły a przypomniałem sobie że miałem towarzysza z M4 jednak gdzieś daleko w dole został. Po pokonaniu tego bardzo ciekawego kawałka w końcu były zjazdy aż do ~53km. Przyznam że raz się podparłem bo wybrałem lewą stronę gdzie były wymyte spore dziury. Po zjechaniu na dół i przejechaniu przejazdu kolejowego był jeszcze krótki zjazd i ostatnie 5km szutrowo kamienistego podjazdu. Jechałem tam na prawdę ładnie i wyprzedzałem. Pisałem wcześniej o tym że wyprzedziło mnie kilku rywali i właśnie na tych ostatnich kilometrach gdzie albo odpuścili albo umierali ja ich wyprzedziłem i na metę wpadłem z czasem 2:46:21 mając nad nimi przewagę około 4 minut !, czujecie ?, na takim krótkim podjeździe taka przewaga :).
Meta znów ponad 7km od startu ale pozwoliło to zrobić rozjazd do miejsca startu gdzie posiliłem się na bufecie i umyłem zabłocony rower oraz siebie, w tej kolejności :). Potem poszedłem sprawdzić wyniki.
Miejsce open Pro 13 i 5 w kategorii czyli tak samo jak wczoraj, jest moc !.
Dane z licznika:
najwyższy szczyt - 669 npm
maks podjazd - 21%
podjazdy - 29,94km
maks zjazd - 32%
zjazdów - 22.71km
Strefy:
1. 1% - 0:02:01
2. 16% - 0:27:59
3. 69% - 1:58:52
4. 11% - 0:19:03
Dane z trasy:
Dystans:58.03 km
W czasie: 02:33 h
Ze średnią: 22.76 km/h
Max speed: 63.64 km/h
W terenie: 58.03 km
Temperatura: 30.0
HR max: 179 ( 95%)
HR avg: 165 ( 88%)
Podjazdy: 1561 m
Kalorie: 2346 kcal
Bike: Grand Canyon CF SL 6.9
Bike Adventure - Etap 1
Sobota, 2 lipca 2016 · dodano: 06.07.2016 | Komentarze 0
Po śniadaniu mieliśmy sporo czasu aby przygotować rowery, odebrać bogate pakiety startowe oraz zrobić rozgrzewkę.Start o 11 ale z rundą honorową po Szklarskiej Porębie. Trasa niemal cały czas asfaltami pod górę gdzie ostry start nastąpił w okolicach "Zakrętu śmierci" :). Trochę za duże tempo było i moje nogi to poczuły a puls szybko wskoczył na 170 i nie mogłem się dobrze wkręcić. Czołówka około 20 zawodników znikła a ja jechałem z kilkoma zawodnikami, którzy też odpuścili.
Jechało się ciężko bo nie można było nigdzie odpocząć. Jechałem na dwa bidony zamiast z bukłakiem, a to wymusiło zmianę strategii zarządzania zapasami napojów oraz tankowania. Pierwszy bufet na 13 kilometrze ominąłem łapiąc tylko kubek wody po zjedzeniu żela bo jeszcze miałem zapas.
Na szczęścia za 3km był zjazd gdzie odzyskałem siły i w końcu mogłem zacząć przyspieszać. Jednak za chwilę czekał nas bardzo długi asfaltowy podjazd. Udało mi się tutaj równo jechać i nie straciłem pozycji i zmniejszyłem odstęp do gonionych zawodników a jest to na prawdę męczący kawałek trasy. Słońce paliło i starałem się szukać cienia a po wjeździe na otwarte przestrzenie pić aby dostarczyć wody broniącemu się organizmowi.
Po pokonaniu tego morderczego kawałka zaczęły się długie szutrowe zjazdy z kilkoma podjazdami. W tym miejscu pracowałem z dwójką zawodników, jeden z nich to był mój znajomy który zdziwił się bardzo, że takie "mocne kopyto" objeżdża ale ja mu odpowiedziałem że jadę swoim tempem i tak dojechaliśmy do momentu gdzie trasa skręcała mocno w lewo i ostro asfaltem do góry i tutaj pokazałem swoje równe tempo bardzo szybko zostawiając ową dwójkę daleko w tyle aż mnie zaskoczyło że tak fajnie mi się podjeżdża pod tą ściankę. Ktoś z turystów liczył zawodników którzy go minęli i krzyknął mi Piętnasty !.
Ja zdziwiony obejrzałem się potem zmierzyłem wzrokiem uciekinierów i postanowiłem że nie mogę tego stracić mimo że do mety było jeszcze ponad 20km. Kręciłem w miarę równo, równo też piłem aż gdy nagle chciałem przyspieszyć poczułem objawu skurczu w udach i łydkach. Od razu pomyślałem że to koniec ścigania no przecież jeszcze czeka mnie kolka mocnych podjazdów.
Zacząłem stosować znane mi na tą okoliczność metody nie dopuszczając do skurczu co odniosło efekt i byłem gotów na ostatni długi i stromy podjazd na 51 kilometrze. Z tyłu widziałem, że ktoś mnie goni, ale w myślach nie mogłem się pogodzić że mnie przegoni i to pozwoliło mi walczyć i pokonać ten terenowy trudny podjazd bez straty miejsca. Podjazd miał może z kilometr a na końcu był skręt w prawo i w dół czyli już jakieś 6km do mety. Zjeżdżałem szybko po korzeniach i kamieniach aż wpadłem na odcinek przecinający drogę do zakrętu śmierci i znów w dół. To były ostatnie kilometry fajnego technicznego zjazdu na którego końcu jakieś półtora kilometra przed metą był lekki kamienisty podjazd do mety.
Widziałem rywala w oddali ale potworne zmęczenie nie pozwoliło go dogonić. Szukałem wzrokiem mety i w końcu w zaciemnionym miejscu zobaczyłem zegar i dmuchaną bramę. Czas pokazywał 2:33:30 i zawziąłem się aby zmieścić się w tym czasie.
Zaskoczyło mnie umiejscowienie finiszu daleko od startu a tu dodatkowo niebo zrobiło się ciemnie. Trzeba było pokonać jakieś 8km aby wrócić do "bazy". Jednak na jakieś 2km przed celem tak zaczęło lać, że postanowiłem gdzieś się schronić. Przeczekałem tą nawałnicę pod jednym z marketów a przez myśli przechodziły mi obrazy drużyny i znajomych którzy są jeszcze na trasie i muszą jechać w to dosłownie oberwanie chmury w porywistym wietrze. Pod koniec jak już średnio padało wyjechałem do miejsca imprezy gdzie skorzystałem z bogatego bufetu i udałem się na nocleg.
Ostatecznie po tym morderczym pierwszym etapie z czasem 2:33:47 zająłem 14 miejsce Open PRO i 6 w swojej kategorii. Jestem bardzo zadowolony z wyniki i chcę go co najmniej powtórzyć przez kolejne trzy etapy :)
Trochę danych z licznika:
max podjazd - 24%
26.34km podjazdów
Najwyższy szczyt - 1495 npm
max zjazd - 24%
26.65km zjazdów
Strefy:
1. 2% - 0:03:01
2. 6% - 0:09:56
3. 37% - 0:57:00
4. 53% - 1:21:58
Dane z trasy:
Dystans:2.75 km
W czasie: 00:26 h
Ze średnią: 6.35 km/h
Max speed: 21.48 km/h
W terenie: 2.75 km
Temperatura: 13.0
HR max: 147 ( 78%)
HR avg: 98 ( 52%)
Podjazdy: m
Kalorie: 49 kcal
Bike: Grand Canyon CF SL 6.9
Zjazd ze Śnieżki pod Dom Śląski
Niedziela, 26 czerwca 2016 · dodano: 27.06.2016 | Komentarze 0
Zjazd z samej góry pod Dom Śląski. Powoli, bo raz, że jeszcze ludzie wjeżdżali/wchodzili a dwa była bardzo gęsta mgła/chmura i nie chciałem na kogoś wpaść a trzy bo nie spieszyło mi się :)174m pionowo w dół :)
16% umiarkowanie w dół
Kategoria Zawody
Dane z trasy:
Dystans:11.05 km
W czasie: 00:41 h
Ze średnią: 16.17 km/h
Max speed: 52.62 km/h
W terenie: 11.05 km
Temperatura: 15.0
HR max: 138 ( 73%)
HR avg: 96 ( 51%)
Podjazdy: 56 m
Kalorie: 80 kcal
Bike: Grand Canyon CF SL 6.9
Pilotowany zjazd spod Domu Śląskiego do Karpacza
Niedziela, 26 czerwca 2016 · dodano: 27.06.2016 | Komentarze 0
Powili w dół bo raz, że ślisko a dwa dożo turystów po drodze, mimo tego nie obyło się bez upadków bo ludzie przecenili swoje umiejętności ...Zjazd z wysokości 1327m
w pionie w dół - 797m
Max pochylenie 18%
Kategoria Zawody
Dane z trasy:
Dystans:13.37 km
W czasie: 01:01 h
Ze średnią: 13.15 km/h
Max speed: 59.07 km/h
W terenie: 13.37 km
Temperatura: 12.0
HR max: 178 ( 95%)
HR avg: 165 ( 88%)
Podjazdy: 1029 m
Kalorie: 946 kcal
Bike: Grand Canyon CF SL 6.9
Uphill Race Śnieżka
Niedziela, 26 czerwca 2016 · dodano: 27.06.2016 | Komentarze 0
Kolejny raz zmierzyłem sięz bardzo trudnym i wymagającym wyzwaniem jakim jest wspinaczka na najwyższy szczyt Karkonoszy - Śnieżka.Pogoda od przyjazdy nie rozpieszczała, temperatura w Karpaczu około 15 stopni i padająca gęsta mżawka, wiec na górze mogło być tylko gorzej. Zapakowałem ciepłe ciuchy do worka i oddałem do biura gdzie organizowano transport pod szczyt Śnieżki. Potem krotka rozgrzewka bo przy takim chłodzie i tak to zbytnio nie dało efektu.
Start równo o godzinie 10.
Początek nieźle, utrzymywałem tempo czołówki i wyprzedzałem, ale chyba przesadziłem z tym, bo trochę mnie odcięło przy Wangu i potem to już była walka ze zmęczeniem i chłodem, ale bywało, że robiło mi się cholernie gorąco. Przez większość podjazdu otaczała nas mgła lub chmury a z roweru i kasku spadało coraz więcej kropel wody. W połowie trasy dogoniłem dwójkę uciekinierów i tak pod sam szczyt pokonaliśmy podjazd. Krajobraz był klimatyczny przez te chmury, bo niczego prócz paru metrów w bok nie było widać a rywale znikali po około 30 metrach (ci w tyłu :) ).
Gdybym nie znał tej trasy to bym nawet nie wiedział, że dojechaliśmy pod Dom Śląski, który był pod szczytem Śnieżki, taka była mgła, co widać na jednym ze zdjęć. Wspinaczka też fajna bo prócz murka z lewej odgradzającego nas od przepaści i ściany kamieni po prawej nic nie było widać :). Tutaj lubię przyspieszyć co opłaciło się, bo przegoniłem dwóch zawodników, ale nie udało się dogonić kolejnego, do którego zabrakło jakieś 2 sekundy.
Czas w w miarę sprawiedliwy patrząc na nieprzespane noce przez te upały i warunki w jakich pierwszy raz przyszło mi się wspinać
Czas: 1:01:38
Trochę danych z licznika
Temperatura nim/max - 12/15 st
Maksymalne nachylenie podjazdu - 20%
Średnie nachylenie podjazdu - 11%
Strefy pulsu:
1. 0% - 0:00:16
2. 2% - 0:00:59
3. 77% - 0:47:33
4. 21% - 0:12:54
Kategoria Zawody
Dane z trasy:
Dystans:46.29 km
W czasie: 02:39 h
Ze średnią: 17.47 km/h
Max speed: 73.00 km/h
W terenie: 46.29 km
Temperatura: 26.0
HR max: 182 ( 97%)
HR avg: 164 ( 87%)
Podjazdy: 1942 m
Kalorie: 2417 kcal
Bike: Grand Canyon CF SL 6.9
Bike Maraton Wisła 18.06.2016
Sobota, 18 czerwca 2016 · dodano: 19.06.2016 | Komentarze 3
Początek to już niemal dzida pod Trzy Kopce, ale o dziwo kręci się lekko i nie czuć aby nogi to odczuwały, więc sobie trochę podkręcałem tempo aby utrzymać jakąś tam pozycję :).Zawsze miałem problem z tym podjazdem, bo jest dużo otwartych przestrzeni a z nieba leje się żar, ale tym razem jakoś lżej szło mimo cięższej opony na tyle.
Źle sobie obliczyłem długość podjazdu i zamiast 6.5km wyszło mi 5, co mnie ucieszyło, bo można bylo szybciej odpocząć przed kolejnymi górkami, ale najpierw był zjazd, dosyć szybki.
Tym razem na dystansie Mega zabrakło słynnych ścianek z płytami, gdzie aż przednie koło wyrywało (był na Giga). Po jakiś 12 km zaczął się pierwszy terenowy i dosyć trudny zjazd gdzie niestety ktoś z Gomoli miał bardzo niemiły upadek, spytałem czy wszystko ok, ale odpowiedział, że chyba nie dojedzie, wiec krzyknąłem mu, że powiadomię ratowników jak będą gdzieś stali ... niestety nikogo nie było na dole a powinni bo to był serio niebezpieczny zjazd :/ .
No cóż ... zniesmaczony lub zszokowany pojechałem dalej z nadzieją, że koledze nic nie będzie. Po zjeździe była chwila odpoczynku na asfaltowym kawałku, gdzie kogoś chyba z Mitsubishi dogoniłem i wyprzedziłam, ale siadł na koło i potem przed podjazdem nie wyprzedził, był to zawodnik Giga i mocno kręcił, ale starałem się mu nie odpuszczać. Jednak szykował się na prawdę długi podjazd w terenie i trochę mi odjechał co mnie zmotywowało i postanowiłem go dogonić. Chwilę to zajęło i dopiero po zjeździe udało się to.
Nie pamiętam, który to był kilometr ale przyszykowano nam kilkaset metrów podjazdu łąką, niemal na dobicie. Widziałem jak w oddali ludzie się męczą a niektórzy robią go z buta początkowo łagodnie, ale szybko robiło się coraz trudniej, ale ostatnie chyba 100 metrów to istna katorga, bo biegów brakowało, słońce smażyło, a powietrze stało w miejscu, a z trawy buchała duchota.
Akurat przed najdłuższym podjazdem pod Kotarz. Było ciężko, ale powoli doganiałem uciekinierów, którzy nieco przesadzili na początku. Nie były to tłumy ale kilka pozycji Open udało się poprawić :). Z Kotarza był kolejny kamienisty zjazd, ale asekuracyjnie go robiłem nie chcąc złapać kapcia, zresztą poprzednie kamieniste też :). Na liczniku zbliżała się magiczna liczba 37km, dlaczego ?, otóż od tego momentu miał zacząć się tylko zjazd (około 12km, według mapki ze strony), więc po wdrapaniu na kolejny szczyt zacząłem bardziej przyspieszać. No niestety coś mi tu nie pasowało, bo przejechałam 38, potem 40 kilometr i nie ma zjazdu. Trochę mnie to kosztowało sił ale opłaciło się, bo za około kilometr w końcu zjazd i prędkości ponad 50-60 km/h. Same asfalty, proste i takie wywijasy, ze aż mi chyba tarcza z przodu świeciła na przyhamowaniach :D ... tak użyłem je bo mi wymalowali na asfalcie jakieś trójkąty i wykrzykniki :).
Do mety coraz bliżej, wpadam w chodnik odgrodzony jakimiś pachołkami, wiem, że to koniec i dokręcam, bo w oddali ktoś chyba z mojego dystansu.
Na końcu pachołków skręcam w prawo, mam do niego 40 metrów, cisnę, doganiam i przed mostkiem nad Wisłą, jestem już na jego kole, redukuje aby mieć dobry strzał z pedała, on jedzie prawą, ja przyciskam, zmieniam biegi szybciej niż kierowcy F1, ale on też, rozpędzamy się, na liczniku prędkość podświetla bo obraz, a raczej kibice się rozmazywali ale slyszę ostry doping, zrównuję się z nim, biegi mi się skończyły ! i przed linią końca tego koszmaru jestem równo z nim .. a może trochę przed ?. Meta !.
Szczęśliwy, że kolejny maraton bez defektów zwalniam i próbuję złapać oddech, chwilę potem jadę na rozjazd i trochę się ogarnąć przy aucie, Przebrany i w 80% umyty (buty SPD zostały), nerwowo sprawdzam telefon. Jest jakiś sms, to pewnie wynik ... tak .. czytam ... nie wierzę ..
Open Mega Miejsce 9 !
W kategorii M3 Miejsce 5 !
To najlepszy wynik jaki osiągnąłem w Wiśle, a jest to jedna z najtrudniejszych edycji w całym cyklu prócz Myślenic :).
Generalnie bardzo udany wyścig, dużo ciekawszy od poprzednich edycji, gdzie więcej było asfaltów niż terenu.
Trochę danych z licznika:
Max wzniesienie - 27% ! (nawet w Wałbrzychu takich nie było :)
21.12km pod górę
1950m w pionie w dół
Max pochylenie zjazdu - 26%
21.25km w dół
Strefy:
1. 0% - 0:00:38 (60-70%)
2. 12% - 0:18:26 (70-80%)
3. 40% - 1:03:08 (80-90%)
4. 48% - 1:16:48 (90-100%) z 186
Kategoria Zawody
Dane z trasy:
Dystans:8.79 km
W czasie: 00:24 h
Ze średnią: 21.97 km/h
Max speed: 50.12 km/h
W terenie: 0.00 km
Temperatura: 27.0
HR max: (%)
HR avg: ( %)
Podjazdy: 68 m
Kalorie: kcal
Bike: Grand Canyon CF SL 6.9
Rybnik - pożegnanie z BA
Niedziela, 5 czerwca 2016 · dodano: 05.06.2016 | Komentarze 0
Kategoria Zawody
Dane z trasy:
Dystans:51.28 km
W czasie: 02:45 h
Ze średnią: 18.65 km/h
Max speed: 61.77 km/h
W terenie: 0.00 km
Temperatura: 27.0
HR max: (%)
HR avg: ( %)
Podjazdy: 1979 m
Kalorie: 2540 kcal
Bike: Grand Canyon CF SL 6.9
Bike Maraton Wałbrzych
Sobota, 4 czerwca 2016 · dodano: 04.06.2016 | Komentarze 0
Pod koniec piękny lot przez kierownicę bo przyblokowaniu koła na korzeniu, ale że nauczyłem się latać to spadłem na cztery łapy. Chyba będzie z tego zdjęcie bo obok stał fotograf :DTemperatura do 27 stopni i najgorsze była łąki w pełnym słońcu, gdzie wszystko parowało i robiło sie duszno.
Strefy pulsu pokazują jak było ciężko:
(najmocniejszy podjazd miał 23%, najostrzejszy zjazd 33%)
1. 0% - 0:00:13 (60-70%)
2. 7% - 0:11:47 (70-80%)
3. 46% - 1:16:10 (80-90%)
4. 47% - 1:16:59 (90-100%)
2540 kcal
średni puls - 166 !
maks puls - 186 !
Kategoria Zawody